piątek, 19 czerwca 2020

Od Ismanise "Zapomnieli o mnie" cz. 1

Lipiec 2026 r.
Dopiero kilka dni po przylocie do Białego Królestwa Hitam zorientował się o obecności Ismanise. Zobaczył ją po raz pierwszy, kiedy zapukała do drzwi jego pokoju i zapytała, czy mógłby kupić jej coś do jedzenia. Nie miał pojęcia, skąd się tam wzięła i dlaczego najwyraźniej KAŻDY członek watahy ją przeoczył. I, co najważniejsze, prawdopodobnie nie jadła nic przez ten czas. Kiedy poszli na dół, aby zjeść śniadanie, Isa uparcie milczała. Milczała również wtedy, kiedy kończyła swoją porcję. Dopiero kiedy popijała kawą zbożową, postanowił odchrząknąć i zapytać:
– Mama wie?
– Wie – odpowiedziała, nie patrząc na niego.
– Mówisz prawdę?
– Nie.
Hitam odchylił się ze zrezygnowaniem na ławie. Isa rwała ludzkimi palcami resztki bułki na kawałki i maczać w pozostałym na talerzu sosie. Była całkowicie spokojna.
– I co ja mam teraz zrobić...?
– Nic. Domyśli się, że poleciałam z wami. Albo nawet nie zauważy, że mnie nie ma.
Hitam patrzył na nią zmartwiony. Jego talerz już był pusty. Przeszło mu przez myśl, że w takim razie muszą zorganizować lekcje. Szczeniaków przybyło, więc przydałyby się zajęcia przynajmniej inicujące normalne lekcje. Adora, Gerrant i Kai byli na miejscu.
– W południe macie zbiórkę tutaj – oświadczył nagle. Isa posłała mu iście mordercze spojrzenie.
– Z jakiej okazji?
– Na lekcje. Potem możecie zjeść od razu obiad. Nie umiem ci powiedzieć, która lekcja to będzie. Zależy, którego nauczyciela uda mi się ściągnąć.
– I tak będzie codziennie?
– Myślę, że tak. Z pominięciem jednego dnia. Ale nie od rana do wieczora. Tylko jedna lekcja, może trochę dłuższa niż zazwyczaj...
– I co? Będziemy się bić w karczmie? – Uśmiechnęła się kwaśno.
– Tak się składa, że mamy nauczycieli historii, magii i logiki. Nie sądzę, aby miejsce było problemem.
Isa poczerwieniała na twarzy.
– A magia? Mamy rzucać kulami na oślep wśród tłumu wilków? Powodzenia.
– Z tego co mi wiadomo nieopodal jest jakaś arena. Może zdołamy ją wynająć.
Isa była niepocieszona. Hitam na ten widok się uśmiechnął.
– Nie zadręczaj się tak. Jesteś już duża, niebawem kończysz szkołę. To ostatnia prosta do dorosłości. Musisz się tylko douczyć czego potrzebujesz, a potem droga wolna. Możesz robić co ci się podoba.
– O ile mi się uda...
Jej wzrok powędrował w stronę Cody'ego, który akurat czyścił kufle po piwie. Nieopodal uwijał się również Elvin, wydający z zawrotną prędkością jedzenie. Na najbliższym siedzeniu tkwiła też Cess, która wyglądała albo na bardzo zmęczoną, albo skacowaną. Bądź jedno i drugie. Nie było już zagadką, że lubiła wieczorami pić ze swoim partnerem.
– Chyba już pójdę... – wymamrotała Isa, zsuwając się z ławy. Hitam nie odpowiedział. Odprowadził ją wzrokiem, po czym sam udał się na piętro w poszukiwaniu nauczycieli szczeniaków. Usłyszał trzask drzwi do jego pokoju. Domyślił się, że była to Isa.

Isa przysnęła na łóżku Hitama. Obudziło ją dopiero łaskotanie słońca padającego przez okno, które było centralnie nad jej głową. Była niemal pewna, że przez ten cały czas była w pokoju sama. Przetarła twarz. Nie spodziewała się, że ludzie tak szybko śmierdną. Pociągnęła nosem z niezadowoleniem. Odszukała metalową miskę oraz dzbanek pełen wody. Rozebrała się. Przy zetknięciu z wodą wzdrygnęła się. Nie sądziła, że będzie aż tak zimna. Odszukała w międzyczasie mydło. Nie pieniło się tak, jakby sobie tego życzyła, ale i tak miała zamiar zakończyć kąpiel szybko. Tak niskie temperatury nie przeszkadały jej w formie wilczej. Miała jednak świadomość, że wedle tego, co uczył Joel – jeśli nie umyje się teraz, będzie śmierdzieć przy kolejnej przemianie. Chciała uniknąć tego wstydu.
Kiedy wycierała włosy, ktoś zapukał do drzwi. Rzuciła się do większego ręcznika. Kiedy drzwi się otworzyły, Isa kończyła go wiązać na swoim niewielkim biuście. Szczeniak na jej widok przystanął z lekko rozchylonymi wargami.
– Tak? – zapytała, uśmiechając się krzywo.
– Masz chyba lekcje – powiedział. Isa czekała, aż się ulotni, ale z jakiegoś powodu dalej stał w miejscu.
– Możesz już iść? Zaraz przyjdę.
Dopiero wówczas basiorek o jasnym futerku się otrząsnął i szybko przebierając łapkami ulotnił się z pokoju. Isa z westchnieniem zamknęła drzwi. Szybko się ubrała, zmieniła formę na wilczą, a dopiero potem zeszła na parter.
Przy jednym ze stolików już siedział Gerrant w towarzystwie kilku szczeniaków. Jasny basiorek na widok Isy wytrzeszczył oczy, a potem zawstydzony odwrócił wzrok. Prawdopodobnie z nadzieją, że Isa go nie zauważyła.
– Proszę, żebyś nie spóźniała się następnym razem – oznajmił Gerrant, przeglądając przyniesione na lekcje kartki z kolorowymi ilustracjami.
– Dobrze. Przepraszam. Tylko zasnęłam – powiedziała, siadając na miejscu tuż obok wadery o jasnych, beżowych lokach. Nie znała jej imienia. W zasadzie większość zebranych tam szczeniąt była z młodszej grupy... Isa poczuła się w tym towarzystwie nieswojo. Zupełnie jakby wbiegła przypadkiem w stado przedszkolaków.
– Dzisiaj... – zaczął Gerrant powoli – Chciałbym wam pokazać wszystkie typy żywiołów.

<C.D.N.>

Zdobyto: 50 czerwonych⎹ 29 pomarańczowych⎹ 43 zielonych⎹ 38 niebieskich⎹ 48 granatowych⎹ 40 fioletowych⎹ 8 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz