środa, 17 czerwca 2020

Od Kai'ego "Karczma" cz. 2



Czerwiec 2026 r.
Po upływie ponad godziny od ich ostatniego spotkania Kai oczekiwał na przybycie Hitama przy jednym ze stolików w karczmie. Przed jego łapami stygnął już talerz pełen jedzenia. Zamówił również dla Alfy wcześniej wymarzony przez niego zestaw – herbatę i sałatkę. Kai zerkał na przemian to na Cody'ego, to na schody prowadzące na pierwsze piętro. Hitam nadal się nie zjawiał. Głównym podejrzeniem Kai'ego było, że mógł zasnąć.
Wtedy jak na zawołanie w polu widzenia Kai'ego pojawił się szczupły basior o ciemnym futrze. Ziewnął przeciągle, po czym leniwie odszukał wzrokiem Kai'ego. Miał zmierzwioną grzywkę.
– Spałeś? – zapytał Kai.
– Ta... Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Wybacz, że musiałeś tyle czekać.
– Nie szkodzi. I tak póki co nie miałem nic ciekawego do roboty, więc postanowiłem zamówić coś dla ciebie. Może być taka sałatka?
Hitam siadając przy stole, przyjrzał się mieszance warzyw, sałaty i jakiegoś oleju.
– Tak.
Zmienił się w postać ludzką i zaczął jeść. Kai nie posiadając takiej zdolności, musiał się zadowolić jedzeniem bez użycia noża i widelca.
– Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jakie to uczucie jeść sztućcami. Nie przeszkadzają ci one? – zagadał pomiędzy kolejnymi kęsami mięsa.
– Nie. Dzięki temu możesz mieć czyste dłonie.
Kai pokiwał głową ze zrozumieniem. Zaraz potem jego wzrok znowu powędrował do Cody'ego.
– Co jest takiego pilnego, że aż tak zawzięcie wypatrujesz Elvina? 
– Nic, po prostu... Miło się z nim rozmawiało – odparł Kai z roztargnieniem – Pod koniec naszego pobytu w zeszłym roku w ogóle go nie widziałem.
– Towarzyski z ciebie wilk.
– A z ciebie nie?
– Wolę przebywać sam.
Kai wyglądał na odrobinę zaskoczonego. Nie umiał sobie wyobrazić, jak można lubić samotność bardziej od towarzystwa innych wilków.
– A za Suzanną tęsknisz – powiedział po chwili namysłu Kai.
– Nie tyle co tęsknię co... Zastanawiam się w jakich warunkach teraz żyje. Może się martwię. Sam nie wiem. Dobrze się z nią współpracowało.
– Dogadywaliście się – Kai bardziej stwierdził, niż zapytał.
– Tak. Navri jest raczej małomówna, więc trudno mi przewidzieć jej ruchy. Suzanna choć była tak samo stanowcza, to przynajmniej to od razu uzasadniała i umiała się kłócić. Navri tylko burknie "tak" lub "nie" i tyle z tematu. Nie odmówię jej bystrości umysłu, ale... chyba sam rozumiesz.
– Empatyczny z ciebie wilk, skoro tak ci to przeszkadza.
– Tak. Może. Nie wiem – Hitam potrząsnął głową – Trudno mi powiedzieć.
Kai zaśmiał się pod nosem. Już kończył jeść swoją porcję, podczas gdy Hitam był zaledwie w połowie.
– Co masz zamiar jej powiedzieć?
– Raczej opowiem jak miewa się wataha. Sądzę, że to by ją zainteresowało – odparł po chwili namysłu – Może będzie miała jakieś pytania, a wtedy odpowiem na nie. Może przyniosę jej coś do jedzenia, jeśli będzie można. W więzieniu jest raczej bardzo zimno, więc lepiej aby było to coś ciepłego...
Kai kiwał głową. Wtedy coś przykuło jego uwagę. Tuż za akurat napełniającym kufel piwa Cody'm mignęła postać o błękitno-białym lokowanym futrze. Akurat zniknął za kotarą. Kai drgnął niespokojnie. Kiedy dostrzegł, że do lady spieszy Cess, upewnił się, że musiał to być Elvin.
– Coś się stało? – zapytał Hitam zaniepokojony.
– Nic. Po prostu najwyraźniej widziałem Elvina.
Hitam skierował wzrok w tym samym kierunku. Natychmiast dostrzegł Cess, która wykrzykiwała imię Elvina.
– Ale chyba sobie nie porozmawiacie.
– Chyba nie... Przynajmniej nie teraz – urwał – Masz jakieś plany na resztę dnia?
– Nieszczególnie – Hitam wzruszył ramionami – Prócz załatwienia wszystkiego odnośnie naszego pobytu tutaj.
– Możemy iść na spacer. Po drodze to ogarniesz.
– Czemu by nie...
Elvin akurat wrócił. Zdecydowanie wydobrzał. Jego futro nie było już wyłysiałe. Kai mógłby rzec, że wyglądał nawet lepiej, niż kilka lat temu. Jego futro było czyste i zadbane, znowu przydługie na karku i szyi. Znowu wyglądał jak jakiś książę, w dodatku znacznie młodszy, niż był faktycznie. Na widok Cess uśmiechnął się blado. To właśnie sprawiło, że Kai pomyślał, że Elvin nadal jest nadwyraz poważny. To była jedna rzecz, która nie zmieniła się od ostatniego roku. Teraz przynajmniej nie wyglądał przy okazji na nieszczęśliwego.
– Jestem naprawdę ciekawy, co się działo przez ostatnie lata – oznajmił Kai, kiedy Hitam odsunął pustą miskę po sałatce.
– Naprawdę? Czemu to aż tak cię interesuje?
– Przypomnę, że jestem nauczycielem historii – Kai uśmiechnął się jakby do siebie – Nie tylko chcę to wiedzieć, bo mnie to zwyczajnie interesuje, ale i mogę powiedzieć o tym szczeniakom na lekcji.
– Rozumiem – Hitam pokiwał głową – To co, idziemy?
– Możemy iść.
Kiedy wychodzili, Cess akurat coś żywo opowiadała Elvinowi. Przysłuchiwał się temu z lekkim uśmiechem. Wzrok miał wbity w ladę, więc nawet nie zauważył przechodzącego Kai'ego z Hitamem. Kai'emu przeszło przez myśl, że raczej nieprędko się sobą znudzą.
Kolejne trzy godziny Kai wraz z Hitamem spędził na zwiedzeniu miasta. Ku ich zaskoczeniu ceny w sklepach nieznacznie spadły. Pojawiły się również nowe zakłady rzemieślnicze – głównie skupiające się na hutnictwie i spawaniu. Kai'ego szczególnie zainteresował sklep protetyczny, jednak o tej porze wszystkie zakłady były pozamykane. Hitam z trudem odciągnął go od próby włamania.
Przeszli też wzdłuż królewskich ogrodów, które wyglądały dokładnie tak, jak Kai sobie zapamiętał. Podczas kiedy czekał, aż Hitam wyjdzie z gabinetu administracji przyjazdów do Białego Królestwa, obwąchiwał kwiaty. Kilka z nich wychylało główki przez płot, więc postanowił z tego skorzystać. Mógłby nawet rzec, że nic nie równało się z zapachem tutejszych róż.
W pewnym momencie zawędrował za daleko i – ku własnemu zaskoczeniu – zauważył, że wiele nieszczególnie zadbanych wilków zmierzało w kierunku wejścia do więzienia. Wejście nie było zamknięte, ani nawet strzeżone. Co więcej, wilki wyglądały na wyjątkowo szczęśliwe. Rozmawiały, żartowały...
Przed dalszym dochodzeniem powstrzymał go głos Hitama:
– Szukałem cię. Co tu robisz?
– Tutaj nie czasem było więzienie?
Hitam zmrużył oczy, obserwując wejście do podziemi. Znajdowało się ono nieopodal Białego Pałacu i siedziby administracji.
– Tak.
Kai nie musiał nic dodawać, bo Hitam sam domyślił się, w czym rzecz. Obserwował przechodzące wilki aż do momentu, kiedy coś innego nie przykuło jego uwagi.
– To jadłodajnia.
Kai aż się zdziwił na tę informację. Teraz wszystko zaczynało mu się układać w logiczną całość, ale... Białe Królestwo nigdy nie jawiło mu się jako miejsce, gdzie poddani dostawaliby cokolwiek bezinteresownie.
– Płatna? – upewnił się Kai.
– Nie ma cennika, ale za to jest dzienne menu.
Hitam miał rację. To wszystko wydało się Kai'emu dziwnie szalone. Gdyby ktoś inny mu powiedział, że w Białym Mieście jest cokolwiek darmowego, prawdopodobnie by go wyśmiał.
– Idziemy do środka? – zapytał Kai.
Hitam nie odpowiadając, ostrożnie skierował się do wyjścia. W środku uderzył ich zaduch i chłód dużo większy niż na zewnątrz. Pomieszczenie było bardzo długie, wypełnione kocami, pustymi i wypełnionymi miskami, siedziskami, poduchami, stołami i przede wszystkim zapachem jedzenia. Pomiędzy brudnymi, lecz szczęśliwymi wilkami lawirowały kelnerki, wręczając każdemu porcję obiadową.
– To chyba jedzenie dla biednych – stwierdził Hitam, kiedy poczuł na sobie nachalne spojrzenie jednego z wyliniałych wilków.
– Też tak mi się zdaje – wymamrotał Kai, gotów do wyjścia.
– Niemniej jednak miejsce sympatyczne.
– I to oznacza, że więzienie albo zmniejszyli, albo przenieśli – oznajmił Kai, kiedy byli już na zewnątrz. Niebo było o tej porze już zabarwione pomarańczem i jasnym fioletem.
– Może wracajmy już? – poprosił Kai.
– Możemy – odrzekł po chwili zadumy Hitam.
– O czym myślisz?
– O Suzi.
– Znowu? – Kai się zaśmiał.
– Najwyraźniej... – mrukliwy ton głosu Hitama Kai odczytał jako niechęć do dalszej dyskusji. Resztę drogi przeszli w milczeniu. Przecięli też rynek, gdzie – ku ich zaskoczeniu – nie było już podestu dla publicznych egzekucji. W zeszłym roku jeszcze tam stał, lecz wyglądał na dawno nie używany. Kai i Hitam patrzyli na to miejsce z dozą nostalgii. Nawet to jednak nie nakłoniło ich do rozmowy. Słowa były zbędne.
Na miejscu okazało się, że karczma była już niemal zupełnie wyludniona. Za ladą stał jedynie Elvin, który wciąż rozmawiał z Cess. Obok niej stało kilka pustych kufli po piwie, a ona sama śmiała się do siebie. Ledwo trzymała głowę w pionie. Na widok Hitama i Kai'ego Elvin zamilknął. Patrzył na nich jakby wystraszony.
– Nie przeszkadzajcie sobie – powiedział pospiesznie Hitam i przyspieszył kroku. Kai chciał coś jeszcze dodać od siebie, ale miał pustkę w głowie. Nie zdarzało mu się to często.
– Coś się stało, kochanie? – zaśmiała się Cess.
– Nic – odparł krótko Elvin. Brzmiał, jakby był w pełni trzeźwy. Cess odpowiedziała mu krótkim śmiechem i plaśnięciem ludzkiej dłoni o własne czoło.
Kai nie oglądał się już za nimi. Czuł jednak jak Elvin odprowadza go wzrokiem. Zastanawiał się, o czym mogli rozmawiać, podczas gdy Cess była w takim stanie. I co było w tym takiego tajnego, że przerwali na ich widok.

<C.D.N.>

Zdobyto: 41 czerwonych⎹ 88 pomarańczowych⎹ 47 zielonych⎹ 61 niebieskich⎹ 79 granatowych⎹ 60 fioletowych⎹ 37 różowych odłamków


>> Następna część >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz