poniedziałek, 15 czerwca 2020

Od Wilata "Spotkanie z dzikim" cz. 2 (C.D. chętny)


Lipiec 2026
Roztrzęsiony krążyłem po plaży wte i wewte, nie wiedząc, co zrobić. Do zadrapań przypadkowo dostał się piasek, co spowodowało ich bolesne pieczenie. Musiałem się gdzieś schronić, to pewne. Dżungla z pewnością odpada — Dziki na pewno już tam na mnie czyha. Wiedziałem, że koty się nie poddają, a o swą godność dbają nad wszystko. To połączenie w wykonaniu silnego, dzikiego kota mogłoby się dla mnie skończyć tragicznie.
Rozejrzałem się wkoło. Zauważyłem, że nadchodzi wieczór. Słońce powoli, bo powoli, ale jednak zbliżało się do horyzontu. Zawiał niewielki wiaterek. Skwar wkrótce zaczął słabnąć. Dzień ustąpił nocy, słońce ustąpiło księżycowi, a niebo zaczęło się wypełniać gwiazdami. Od strony lądu zaczęły dobiegać niesamowite odgłosy. Ptaki darły się jak oszalałe, chcąc wykorzystać każdą sekundę na śpiew, taniec i co tam jeszcze, aby zaimponować potencjalnej partnerce. Podchodząc nieco bliżej, wyczułem drgania ziemi i usłyszałem tupot łapek gryzonia. Już, już chciałem się na niego zaczaić, gdy przypomniałem sobie o niebezpieczeństwie. Ten gryzoń zaspokoi głód innego zwierzaka.
Ja zacząłem biec, napawając się wiatrem. On bawił się ze mną — raz targał moje futro pod włos, a raz wygładzał je. Raz przybierał na mocy, a raz cichł. Czułem się szybki, wolny. Nie przejmowałem się piaskiem utrudniającym mi bieg, nie przejmowałem się hałasem. Wszystko inne stało się rozmazanym tłem. Byłem tylko ja i mój bieg. Czułem się niesamowicie. Czułem silny związek z naturą, ze wszystkim, co żywe. W tamtej chwili poczułem nawet związek z Dzikim.
Ale nie na długo. Stopniowo zaczęło do mnie docierać, że ktoś mnie obserwuje, ktoś mnie śledzi. Gałęzie w dżungli poruszały się w dokładnie tym tempie, w jakim biegłem. Zatrzymałem się, a one były jak cień. A raczej ktoś, kto na nich biegł. Przywarłem do ziemi i zacząłem się skradać. O wilku mowa... On. Patrzył się na mnie. Złość tliła się w jego oczach. Złość i upokorzenie.
- Czego chcesz? - zapytałem. Nie chciałem pokazać, że się boję, choć gdyby nie jego obecność, trząsłbym się jak galareta.
- Nie udawaj głupka.
- Śledzisz mnie, bo przegrałeś ze mną walkę? Serio? - starałem się zachować spokój.
- Wiesz, czym dla kota jest godność?
- Wiem. Ale nie rozumiem, dlaczego się po prostu ode mnie nie odczepisz.
- Masz w ogóle pojęcie, co ty mówisz? Powiedziałeś, że rozumiesz, czym jest dla mnie i dla ciebie godność. Obaj jesteśmy kotami. A ty moją godność naruszyłeś. Kocie prawo pozwala mi się zemścić, prawda?
- Nie jestem kotem. Nie znam żadnego kociego prawa. Ja nie jestem kotem! - krzyknąłem.
- Jesteś, to widać.
- Ja jestem wilkiem!
W tym momencie Dziki zrobił kilka kroków w tył.
- Jesteś potomkiem tych gałganów? No, no, czyli wiadomo, skąd twój charakter.
W tym momencie on uderzył w moją godność. Nie byłem na to przygotowany, nie wiedziałem co zrobić. Nie odpowiedziałem.
- Skąd ty w ogóle jesteś, pchlarzo-sierściuchu?
- Skądś. Muszę już iść.
- Aha, typowa zagrywka tchórza. Ale nie znikniesz na długo. Jutro o tej samej godzinie, w tym samym miejscu, odbędzie się walka. Na plaży, abyś nie próbował żadnych drzewnych zagrywek. Inaczej będę cię śledzić, aż cię dopadnę. Twoje futro posłuży mi za posłanie, a ogon podrzucę tym gałganom, których ty nazywasz wilkami. Niech znają potęgę ocelota - To mówiąc, Dziki swoim zwyczajem odwrócił się i zniknął w dżungli. To, co powiedział, dało mi do myślenia.

***

Wracając, dużo myślałem. O tym, aby powiedzieć komuś z watahy o Dzikim. O tym, aby nie przyjść. O tym, aby uciec i nie wracać, dopóki Dziki nie umrze... Ale nic oprócz tego pierwszego nie wchodziło w grę. Albo przyjdę sam i przegram, albo przyjdę z kimś i wygram. Nie mam wyboru. Z ciężkim sercem udałem się do częściej uczęszczanej części plaży.

<Ktoś? Pomóżcie no biednemu Wilatowi>

Uwagi: Powtórzenia, przede wszystkim słowa "się". Tak, to też jest powtórzenie.

Zdobyto: 9 czerwonych⎹ 17 pomarańczowych⎹ 15 zielonych⎹ 18 niebieskich⎹ 24 granatowych⎹ 29 fioletowych⎹ 4 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz