piątek, 10 lipca 2020

Od Gavriela "Czas pożegnań" cz. 2

Sierpień 2026 r.
Abraham był ojcem... Izaaka... Jakuba – urwał – Nie, coś mi uciekło. Ojcem Izaaka, Izaak ojcem Jakuba. Tak. Ojcem i jego braci... nie, znowu źle. To nie ma sensu.
Jakub ojcem Judy i jego braci – poprawił go Patrick.
– Mogę pominąć resztę tego akapitu? – zapytał błagalnie Gavriel.
– Jeśli tak ci będzie wygodniej... Masz po prostu przypomnieć sobie literki.
– Dawid był ojcem Salomona... A matką była żon... żona Ur... Ur... Uriasza. Tutaj znowu są imiona, Patrick – oświadczył Gavriel zawiedziony.
– Hm... Powiem ci szczerze, że Stary Testament jest znacznie ciekawszy.
– Stary Testament?
– Pierwszy tom.
– To nie powinno się czytać od pierwszego...? – zainteresował się Gavriel.
– Drugi ma więcej fanów – Patrick wzruszył ramionami – W pierwszym są głównie proroctwa. Na ogół jest trudniejszy, mniej bezpośredni i nierównomierny stylistycznie. Czytałem go dawno temu. Chyba jeszcze przed doktoratem.
– Kiedy miałeś doktorat?
– Gdybym wiedział, ile mam lat, to bym ci powiedział – Trick uśmiechnął się pod nosem – Ale podejrzewam, że około dwadzieścia pięć lat temu.
– To dużo?
– Dłużej, niż żyją wilki.
Gavriel był zaskoczony tą informacją. Nigdy nie myślał nad tym, ile właściwie lat miał Patrick. Wiedział jedynie, że dużo, bo jest wilkołakiem, a nie magicznym wilkiem. I że z tego powodu wychował się wśród ludzi, a nie wilków.
– I jakim cudem pamiętasz co tam było?
– Mam dobrą pamięć. Czytaj dalej.
Gavriel czytał dalej. Im dalej brnął, tym bardziej opadała mu głowa. Nim skończył czytać całe drzewo genealogiczne, zapomniał już, czyje ono było, a Patrick odstawił pustą butelkę. Teraz już tylko milcząco wpatrywał się w niebo, w jednej ręce trzymając kulę światła, a drugą opierając się o skrzynię. Od czasu do czasu podpowiadał Gavrielowi. Wprawiało to w chłopaka w dyskomfort, bo w ten sposób uświadamiał sobie, że Patrick najwyraźniej znał całą Biblię na pamięć. Lub przynajmniej jej początek.
– Ta książka jest dziwna – stwierdził Gavriel, kończywszy czytać o narodzinach Jezusa.
– Trochę jest.
– I... dobrze rozumiem, że to jakaś inna wiara?
– Tak.
– Ktoś w coś takiego wierzy?
– Każda religia jest na swój sposób dziwna. Te absurdy zauważa się dopiero, kiedy ma z nimi do czynienia ktoś, kto słyszy o nich po raz pierwszy. Tak samo czułem się, kiedy ktoś mi opowiedział o tym całym Shin... nie wiem co dalej. Cholera, za trudne te nazwy – stwierdził, szukając czegoś po kieszeniach. Zapewne paczki papierosów.
– I co się stało, że w niego uwierzyłeś?
– Zobaczyłem walkę tych waszych bóstw na żywo.
– C-co? – wykrztusił Gavriel zszokowany.
– Nic. Nie ma czego opowiadać. Nieważne – mruknął, zapalając papierosa. Gavriel patrzył na niego uważnie.
– Mi też dasz?
– Jesteś za mały.
– Jeszcze tylko pół roku.
– Jak na ciebie to dużo...
– A dla ciebie?
Patrick wypuścił obłok szarego dymu z ust.
– Taki argument nie działa.
– A jak przylecę za rok?
– Może – odparł po chwili wahania Patrick – O ile się spotkamy.
– Czemu mielibyśmy się nie spotkać? – Gavriel zmarszczył brwi.
– Nieważne. Powinniśmy się już zbierać, bo schodzenie po tych schodach zajmuje ci pół dnia.
Gavriel zmrużył oczy obrażony.
– Możemy spać tutaj.
– Zawieje cię – oświadczył Patrick. Jakby na potwierdzenie swoich słów, zarzucił na ramiona Gavriela swoją kurtkę i wstał z podłogi. Wziął puste butelki i skierował się do klapy prowadzącej do schodów.
– Idziesz?
– Ech... no dobrze – westchnął Gavriel – Gdzie będę nocować?
– Gdzie chcesz – oznajmił Patrick, schodząc po schodach. Ta informacja nieznacznie poprawiła nastrój Gavriela.

Zdobyto: 6 czerwonych⎹ 2 pomarańczowych⎹ 11 zielonych⎹ 30 niebieskich⎹ 19 granatowych⎹ 9 fioletowych⎹ 8 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz