czwartek, 9 lipca 2020

Od Lind "Szczenię powinno mieć matkę" cz. 2


Sierpień 2025
Spojrzałam na śpiącego szczeniaka. W tym, jak dziś wypowiedział słowo "mama", było coś naprawdę wyjątkowego. Dotychczas używany przez niego skrót "Li" był przeuroczy, ale nie mógł równać się z tym nowym określeniem. Na początku czułam zagubienie i niepewność, ale teraz... miałam wrażenie, że po mojej klatce piersiowej rozchodziło się delikatne ciepło. Prześledziłam jeszcze raz w głowie tamtą sytuację. Znalazłam jeszcze jeden element, który mógłby zainteresować Crane'a.
– Yngvi spytała mnie, czy to, że jestem mamą Morgana, oznacza, że cię kocham – wspomniałam słowa małej waderki.
Basior przestał gapić się w dal i skupiać na własnych myślach. Skierował dwukolorowe oczy na mnie.
– Wiesz, na szczenięcą logikę mama i tata powinni się kochać – uśmiechnęłam się krzywo nad ironią naszej sytuacji z Morganem.
– I co powiedziałaś? – spytał Crane. Zdaje się znów dopadły go obawy, jak namieszałam jego synkowi w głowie.
– Z tego już jakoś wybrnęłam. Nie chciałam, żeby było mu przykro.
Crane wyglądał, jakby poczuł ulgę, ale ten wyraz utrzymał się tylko przez chwilę. Wkrótce jego pysk znów posmutniał. Ciekawe, czy było to szczere...
– Naprawdę kochasz Morgana? – mruknął wilk. Gdyby nie mój wyczulony słuch pewnie nawet był nie usłyszała jego głosu.
– Zdaje się, że tak.
Odpowiedziała mi cisza. Chyba nie byłam tym w ogóle zdziwiona. Pomyślałam jak Crane zachowywał się kiedyś przy mnie lub później w towarzystwie Edel. Nie wyglądał wtedy na zagubionego, ani zastraszonego. Uśmiechał się, cieszył życiem... Ale ile z tego było szczere, a ile udawane?
– Crane... Naprawdę kochałeś Edel?
Wilk zerknął na mnie, po czym odwrócił wzrok. Nie otworzył nawet pyska. Wyglądał, jakby wstydził się swojej odpowiedzi.
– Miłość nie jest niczym złym... – dodałam, w nadziei, że to coś pomoże.
– Miłość daje poczucie spokoju... przyjemne poczucie bezpieczeństwa – mruknął Crane. – Może nawet zbyt mocne. Nie myślisz już o niczym poza swoim partnerem...
Przechyliłam lekko głowę, zainteresowana do czego zmierzał.
– Ale miłość wiąże się też z lękiem o drugą osobę... a później jej odejście rujnuje wilka od wewnątrz – skwitował.
– Czyli żałujesz, że ją kochałeś?
Znów cisza. Crane zastanawiał się nad moim pytaniem z pełną powagą.
– Nie – odparł wreszcie. – Żałuję każdego dnia, który spędziłem mijając ją obojętnie – Westchnął ciężko. – Żałuję, że ja nosiłem ten Medalion, a nie ona. Żałuję, że byłem zbyt głupi, by zrobić to, co należało. Żałuję, że ją okłamałem. Żałuję wszystkiego, poza tą miłością... 
Zaskoczył mnie tak sformułowanym wyznaniem. Jednak odniosłam wrażenie, że sprawiło mu ono swego rodzaju ulgę. 
– Myślę, że powoli wychodzisz na prostą – mruknęłam pokrzepiająco. Pomimo faktu, że nadal żywiłam do niego urazę, zapragnęłam go pocieszyć.
Crane spojrzał na mnie, jakby chciał spytać "Naprawdę?".
– Mimo wszystko dbasz o Morgana. Starasz się jak możesz... Tylko potrzebujesz trochę pomocy – dodałam po chwili.
– Bądź co bądź... sam cię poprosiłem, żebyś się nim zajęła – przyznał wilk. – Podeszłaś do sprawy naprawdę poważnie.

<C. D. N.>

Uwagi: brak.

Zdobyto: 30 czerwonych⎹ 19 pomarańczowych⎹ 18 zielonych⎹ 7 niebieskich⎹ 30 granatowych⎹ 9 fioletowych⎹ 3 różowych odłamków

>> Następna część>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz