środa, 24 czerwca 2020

Od Lind "Szczenię powinno mieć matkę" cz. 1

Sierpień 2025
Morgan wreszcie zasnął. Crane spojrzał w moją stronę; gdyby to była zwyczajna okazja, zapewne zostawiłabym już ich samych. Dziś jednak zamierzałam zostać nieco dłużej. Tylko po zmroku mogłam pomówić z Crane'm na osobności. Czułam, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale nie żałowałam tego, co dzisiaj zrobiłam.
Zdecydowałam nie bawić się w żadne zapowiadanie tematu i od razu przeszłam do sedna:
– Crane, Morgan uznał, że jestem jego mamą.
Basior skierował uszy w moją stronę. Na jego pysku mignął zarys zmieszania. Chyba mi nie dowierzał.
– Co? Jak?
– Podszedł do mnie i spytał czy go kocham i czy jestem jego mamą – przedstawiłam pokrótce sytuację. – Chciałam, żebyś o tym wiedział.
– I co? Lind, co mu odpowiedziałaś? – Crane wlepił we mnie wzrok tych swoich dwukolorowych oczu.
Spojrzałam w niebo. Wypuściłam głośno powietrze.
– Co mogłam mu odpowiedzieć? – Skierowałam pyszczek z powrotem w stronę rozmówcy. – Co mogłam odpowiedzieć szczeniakowi, który całe życie patrzy jak jego rówieśnicy spędzają czas z dwojgiem rodziców?
Crane wyglądał na zagubionego; jeszcze bardziej zagubionego, niż zwykle. Otworzył pysk, zaczął błądzić wzrokiem po znikającym w mroku nocy otoczeniu. Po chwili spojrzał znów na mnie.
– Ale... Ugh, dlaczego to zrobiłaś? Nie jesteś jego matką i nigdy nie byłaś! – Ewidentnie powstrzymywał się przed prawdziwym krzykiem ze względu na śpiącego Morgana. – Okłamałaś go!
Wbiłam pazury w ziemię. Jak on śmie...
– Och, więc nagle obchodzi cię co jest kłamstwem, a co nie? – warknęłam.
– Ja... – Crane zawahał się. Spuścił głowę, uszy również – Ale Morgan jest synem...
– Edel – dokończyłam za niego, widząc, że nie dałby rady wypowiedzieć tego imienia.
Basior jeszcze bardziej posmutniał. Na chwilę zacisnął oczy.
– Wiem o tym – powiedziałam już łagodniejszym tonem. – Ale szczenię potrzebuje pełnej rodziny, nie widzisz tego?
Crane przysiadł na ziemi. Nie podnosił wzroku.
– Nie... nie można tego tak załatwiać, Lind... – mruknął. Brzmiał, jakby każde słowo wypowiadał z trudem. – Myślisz, że wiesz co dla niego jest dobre? – dodał po chwili.
Przygryzłam wargę.
– Chcesz, żeby Morgan skończył tak jak ty? – rzuciłam.
Basior nie odpowiedział. Znów spojrzał tępo w moim kierunku.
– Chcesz zrobić z niego małą kopię samego siebie? – Potrząsnęłam głową. – Wilka, który sam nie wie na czym świat stoi? Wilka, który będzie się bał wszystkiego, bo niczego nie rozumie?
Na pysku Crane'a znów wystąpiło zmieszanie, ale również coś na kształt złości.
– Ja... Przecież ja... Uch... mówisz, jakbyś...
– Nie chcę ci odbierać Morgana – uprzedziłam jego zarzuty. – To nadal twój syn. Ale nie chcę go zostawiać samego, skoro on potrzebuje czegoś więcej w swojej rodzinie.
Ponownie odpowiedziała mi cisza. Usiadłam obok Crane'a.
– Niech zgadnę... nigdy nie byłeś blisko ze swoimi rodzicami, prawda? Te historie o twojej szczęśliwej rodzinie...
– Nie miałem rodziców – wyznał wilk. – Uciekli, kiedy Asai zginęła.
– Aha... – Pokiwałam głową. Byłam pod wrażeniem, że wreszcie zebrał się by powiedzieć mi prawdę. – Wiesz... mnie również porzucono.
Crane spojrzał w moją stronę. Wyglądał na autentycznie zdziwionego.
– Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś?
– Bo to najbardziej przygnębiający element całego mojego życia... – Odgarnęłam sprzed oczu splątane włosy. – Nie lubię o tym myśleć, a co dopiero mówić.
Basior przymrużył oczy. Pogrążył się na chwilę w zamyśleniu.
– Ta wadera, która cię wychowała... twoja Babcia... nie była z tobą w ogóle spokrewniona, tak?
– Zgadza się.

<C.D.N.>

Uwagi: "Nie dowierzał" piszemy oddzielnie.

Zdobyto: 16 czerwonych⎹ 9 pomarańczowych⎹ 0 zielonych⎹ 26 niebieskich⎹ 7 granatowych⎹ 13 fioletowych⎹ 6 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz