wtorek, 11 sierpnia 2020

Od Firii "Brakuje mi ciepła" cz. 5


Grudzień 2026
Dzisiejszy wieczór był naprawdę dziwny. Jak zwykle cienie buczą do siebie nawzajem, niezbyt przejmując się mną, tak dziś... chyba było inaczej. Mój ulubiony głos był sam, a i tak coś mruczał. Im dłużej słuchałam, tym bardziej podejrzewałam, że miało być to skierowane do mnie. Tak więc, z całych sił próbowałam zrozumieć, co on chce, ale nie potrafiłam. A głos bardzo, bardzo długo nie przestawał!
– Ale książę wtedy udowodnił im, że nawet pomimo niesprzyjających okoliczności, jest w stanie zwyciężyć ten pojedynek. Niestety wtedy... – Mój ulubiony ton nagle urwał.
Uff, wreszcie. Byłam już potwornie zmęczona bezowocnymi próbami zrozumienia czegokolwiek. To, że skończył, oznaczało, iż mogę wrócić do prostszych zajęć. Na przykład; przeżuwania kolorowych frędzli przytwierdzonych do tych chudych-białych przedmiotów. Pewnego dnia wydobędę z nich jakiś smak!
Głos nie powracał. Może znalazł sobie jakieś nowe zajęcie...
Nagle chude-białe przedmioty uciekły, nie zostawiając za sobą nawet jednego frędzla. Ależ to samolubne, jak tak można! Zaraz potem znów podniosło mnie mokre-ciepłe. Tym razem strasznie-bardzo-długo nie chciało sobie pójść. Tylko trzymało i trzymało. Co gorsza, niewyobrażalnie przy tym kołysało. Pisnęłam parę razy, domagając się zakończenia tego szaleństwa. Nikt mnie nie posłuchał.
Po jakimś czasie świat dookoła pociemniał. Nie tak, jak codziennie; pociemniał na zielono. Dopiero wtedy kołysanie stało się mniej intensywne. Mój nosek podrażniły jakieś nowe zapachy. Kichnęłam; było ich zdecydowanie zbyt wiele.
Wreszcie przestano mną machać. Jednak nadal wisiałam w powietrzu. Znów znalazłam się w całkiem niezrozumiałej sytuacji. Czemu nagle od gryzienia frędzli przeszliśmy do kołysania, obcych zapachów i innych dziwactw? Znów zapiszczałam na znak, że mam dość. Piszczałam coraz głośniej, dopóki ciemna zieleń nie zniknęła, a ja nie wróciłam na to śmieszne sypkie, po którym się codziennie czołgałam. Miałam dość wrażeń na jeden dzień.
Rozejrzałam się, by namierzyć Biały Puch. Jedyne, o czym teraz marzyłam, to wrócić pod niego i tam zostać. Życie jest wtedy prostsze i mniej męczące. I mniej kłuje w nos!
Wreszcie wypatrzyłam mój cel. Leżał trochę dalej, niż zwykle, ale nie przejęłam się tym. Ruszyłam w jego kierunku. Musiałam go dopaść. Pożałuje, że mnie w ogóle zostawił!
Nagle Biały Puch poruszył się. Przez chwilę myślałam, że zamierza znów mi uciec, ale on tylko przysunął się bliżej. Cóż za miła niespodzianka.
– A już myślałam... – zamruczał mój ulubiony głos. O nie... znów był smutny! – Przepraszam, że cię nastraszyłam, Firi.
Mogę coś zrobić, żebyś poczuł się lepiej? Mam nadzieję, ze nie przeszkadzały ci bardzo moje piski... A może to one cię przestraszyły? Już nie będę piszczeć tak głośno, obiecuję!
Biały Puch zatrzymał się tuż obok mnie. Nie byłam pewna, czy chcę pod niego wracać, czy dotrzymać towarzystwa mojemu ulubionemu głosowi. Niestety, decyzję podjął za mnie lodowaty wiatr; powrócił w najgorszym możliwym momencie. Wcisnęłam się z powrotem pod Puch i przymknęłam oczka.

<C. D. N.>

Uwagi: brak.

Zdobyto: 13 czerwonych⎹ 4 pomarańczowych⎹ 17 zielonych⎹ 14 niebieskich⎹ 13 granatowych⎹ 10 fioletowych⎹ 10 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz