wtorek, 11 sierpnia 2020

Od Yvara "Broń się" cz. 5


Grudzień 2025
Lekcje obrony były według Yvara najlepszymi ze wszystkich, które zaczął. Co prawda wolałby walczyć, ale był jeszcze zbyt młody, żeby rozpocząć takie zajęcia i na chwilę obecną mógł jedynie obserwować lekcje starszej grupy. Chociaż, jeśli miałby byś szczery, sztuki walki napawały go pewnym niepokojem; obawiał się, że nauka pod opieką Dannana nie będzie należała do najprostszych ze względu na to, że samiec wykazywał o wiele większe zainteresowanie rozmową ze swoim bliźniakiem, niż czymkolwiek innym. W końcu bardzo często widział to na zajęciach kreatywnych...
Cieszyło go, że Navri traktowała swoją funkcję bardzo poważnie. Zawsze przekazywała im gruntowną wiedzę, a basiorek słuchał uważnie i odtwarzał wszystkie pozy, które pokazywała im wilczyca. Oczywiście czasem zajęcia polegały jedynie na słuchaniu i wymienieniu się pomysłami. W takich chwilach przypominały one lekcje logiki, gdy Adora nie gadała żadnych głupot. To z kolei było bardzo rzadkim zjawiskiem.
– Czy wszyscy już są? – zapytała nagle Navri.
Yvar rozejrzał się po pyskach wilków z jego grupy. Miał wrażenie, że kojarzył z widzenia już wszystkich i nie dostrzegł żadnych braków.
– Chyba tak – odparł Morgan.
– Wobec tego chciałabym, żebyście wyobrazili sobie, że nasza wataha napotkała na wrogie stado – zaczęła nauczycielka, a Yvar stłumił jęknięcie. Liczył, że tego dnia będzie coś więcej niż teoria...  – Co powinniśmy dowiedzieć się o nich w pierwszej kolejności.
– Czy to nie jest kocie stado – miauknął ktoś. Szczeniaki spojrzały zaskoczone w stronę, z której nadszedł głos. To Redian siedział na piasku pomiędzy nimi jak gdyby nigdy nic i lizał swoją łapkę w ramach kociej kąpieli.  Koty są bardzo silne i niebezpieczne. Zwłaszcza tutaj.
– Ty nie wyglądasz na niebezpiecznego! – zawołał Emerald.
Kociak przerwał toaletę i z prędkością błyskawicy doskoczył do niego. Yvar zauważył złocisty blask, gdy kocur zagiął światło i nakierował je prosto w oczy basiorka. Ten syknął i podniósł łapkę, żeby przysłonić nią pyszczek. Redian wykorzystał to, doskakując i powalając go na ziemię.
– Nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika – powiedział wyjątkowo poważnie jak na niego. – Nauczyłem się tego, kiedy chodziłem trochę po dżun... – Urwał nagle i spojrzał przestraszony na Navri, która mierzyła go surowym spojrzeniem spod ciemnych okularów. – Doberek, pani Alfo. Wygląda pani olśniewająco, zresztą jak zwykle.
– Redianie, prosiłabym, żebyś nie przeszkadzał mi w prowadzeniu zajęć. Choć twe odpowiedzi są w pewnym stopniu trafne, nie należysz do grona moich uczniów. Wobec tego bardzo proszę o opuszczenie tego miejsca – rzekła chłodno. Yvar zauważył, że w żaden sposób nie odniosła się do wycieczek kocura. 
– Tak, tak, oczywiście. Nie dajcie się, maluchy – miauknął jeszcze i mrugnął, nim uciekł w stronę drzew.
Yvar przewrócił oczami. Redian był niereformowalny, niepoważny i irytujący. Basiorek najbardziej lubił, kiedy kociak chodził nielegalnie po dżungli – przynajmniej wtedy nie musiał go słuchać, ani znosić jego humorków. Nie rozumiał, dlaczego wszyscy z jego rodziny tak bardzo go lubili. On sam zdecydowanie bardziej wolał cichą i rozważną Elenę.

<c.d.n.>

Zdobyto: 24 czerwonych⎹ 0 pomarańczowych⎹ 23 zielonych⎹ 26 niebieskich⎹ 5 granatowych⎹ 10 fioletowych⎹ 7 różowych odłamków

>> Następna część >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz