poniedziałek, 28 września 2020

Od Morgana "Lek na brutalność tego świata" cz. 1

Marzec 2027
Pan Asgrim po śmierci swojej partnerki cały czas udawał. Uśmiech na jego pyszczku, żarty i uwagi, które rzucał – wszystko to było jakieś przytłumione przez ból, który odczuwał. Wyraźnie pamiętałem jego pysk, kiedy zdał sobie sprawę, że został sam z dwoma synami, w tym ledwo narodzonym szkrabem. 
To był dzień, w którym poważnie zastanawiałem się, czy zostanie lekarzem to dobry pomysł. Nie chciałem patrzeć na ból, a uśmierzać go. Dlaczego jedno nie mogło wykluczać drugiego? Dlaczego życie musiało wiązać się z taką ilością cierpienia we wszelakich postaciach?
Nigdy nie wierzyłem w żadnych bogów. Ich istnienie nie przekonywało mnie, jednak kiedy myślałem o tym... Chciałem wierzyć, że chociaż po śmierci wilk dozna szczęścia. Że zostanie mu wynagrodzone wszystko, co musiał przeżyć tutaj, za życia.
Na każdej lekcji z Asgrimem, próbowałem znaleźć słowa, którymi mógłbym go pocieszyć. Na żadnej mi się nie udało.
Ale wszystko wskazywało na to, że sama praca, możliwość oddania myśli do krainy tworzenia mikstur, mu pomagała. Kiedy nauczał i tworzył, ból wryty w jego ciało zdawał się chociaż odrobinę ustępować. Wobec tego przychodziłem na każde zajęcia, dodatkowe i niedodatkowe, słuchałem go, zadawałem pytania i udawałem, że nic się nie zmieniło. Z czasem poprosiłem nawet o większą ilość dodatkowych lekcji, na co samiec od razu przystał. Przychodziłem więc i uczyłem się, a obok nas leżał wtulony w wielkiego pluszaka Yivu – basiorek jeszcze mniejszy od mojej siostrzyczki.
W sobotę, czyli w dzień, w którym zajęcia dodatkowe były dla wszystkich chętnych, siedzieliśmy właśnie w takim gronie. Ja, pan Asgrim i jego mały synek. Nauczyciel wyglądał wtedy na wyjątkowo zmęczonego życiem i przygnębionego. Starał się jednak udawać przede mną i Yivu znacznie silniejszego niż był w rzeczywistości.
– Słuchaj, Morgan, niedługo będziesz już dorosły – zagadnął mnie. Jego głos był pozornie wesoły, ale z łatwością dostrzegłem, że udawał. Asgrim nie był najlepszym aktorem. – Ile ci zostało szczenięcej beztroski?
Przekrzywiłem głowę i zmrużyłem oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Dwa albo trzy miesiące – odpowiedziałem po chwili.
– No, to już prawie jesteś dorosły! – przytaknął sam sobie. – Chciałbyś może poznać jeden z najprzydatniejszych eliksirów w dorosłym życiu?
Uniosłem uszy nagle zaciekawiony.
– Jaki?
– Porządna mikstura, która pomoże ci przetrwać brutalność tego świata – zawiesił głos, nadając swojej wypowiedzi nieco dramatyzmu. Nawet Yivu skierował głowę w jego stronę, jakby oczekując dalszego ciągu. – Alkohol.
– Alkohol? – powtórzyłem.
Asgrim skinął gorliwie głową.
– Dzięki alkoholowi świat nagle przestaje być tak okrutny. Jest o wiele łatwiej znieść wszystkie problemy – wyjaśnił. – Nie ma w sobie żadnych magicznych mocy, jest to jego naturalne działanie.
– Jak herbatki ziołowe?
Jego pysk wykrzywił grymas rozbawienia. Odpowiedziałem niepewnym uśmiechem.
– Nie do końca. Herbata jest bardziej subtelna. Alkohol działa szybciej i mocniej, by potem zniknąć z krwi i zostawić po sobie jedynie kilka nieprzyjemnych rzeczy.
– Jakich rzeczy?
– Kaca.
Zmarszczyłem brwi. Co to było "kaca"?
– Ból głowy, światłowstręt, wzmożone pragnienie, biegunka, mdłości i wymioty – wyrecytował nauczyciel, widząc niezrozumienie wyrysowane na moim pyszczku. – Brzmi o wiele straszniej, niż jest to w rzeczywistości – Zaśmiał się, ale jakoś tak sucho. Przez chwilę siedzieliśmy ciszę, którą przerywało jedynie ciche popiskiwanie Yivu, który szukał najwygodniejszej pozycji do dalszego leżakowania. – Nie powinienem szerzyć tej wiedzy wśród uczniów, ale tobie chyba mogę zdradzić ten sekret. Jako mojemu najpilniejszemu uczniowi. To jak, co ty na to, Morgan?
Nie miałem serca mu odmówić. Nie, kiedy wlepiał we mnie te boleśnie szaroniebieskie oczy. Przytaknąłem, wiedząc, że pozwalając mu na nauczenie mnie czegoś nowego, pomogę mu. Chociaż to mogłem zrobić. No i, tak całkiem szczerze, byłem ciekaw samego przepisu. Lubiłem uczyć się nowych rzeczy.
– Tylko nie mów o tym rodzicom. Zabiliby mnie za to – ostrzegł Asgrim.
– Będę milczał jak grób.
Basior spochmurniał, słysząc to porównanie, ale szybko potrząsnął głową i przystąpił do tłumaczenia. Cały czas słuchałem go uważnie i dopytywałem, kiedy milknął. Jak zwykle w takich chwilach, starszy basior zaczął powoli wracać do siebie.
Mój główny cel znowu został osiągnięty. Przynajmniej na ten moment.

<c.d.n.>


>> Następna część >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz