czwartek, 25 kwietnia 2019

Od Asgrima "Szukaj, a znajdziesz" cz. 3 (cd. Edel)

Lipiec 2023
Ruszyłem w dalszą drogę. Za przewodniczkę robiła mi Elena, która miała za zadanie patrolować ziemię. Nie chciałem przypadkowo nadepnąć na jakiejś jajko i zakończyć tym samym żywot jakiegoś stworzonka w chwili, gdy tak naprawdę się jeszcze nie wykluło. To byłoby okrutne.
W którymś momencie zrezygnowałem z poruszania się w ludzkiej postaci i zmieniłem się znowu w wilka. Choć dłonie i wyprostowana postawa były naprawdę super sprawą, to zdecydowanie najwygodniej mi było w wilczej postaci. Nie byłem wilkołakiem czy czymś w tym stylu i nie umiałbym żyć ciągle w taki sposób. Moja naturalna forma była o wiele lepsza.
Starałem się nie pomijać wzrokiem też jakichś innych rzeczy. Nie miałem praktycznie żadnych zapasów magicznych roślin i skał, a niedługo mieliśmy opuścić i te tereny. Nie wiedzieliśmy, czy w miejscu, w którym zatrzymamy się następnym razem, znajdą się te same rośliny, co tutaj. A bez nich nie bylibyśmy w stanie stworzyć wielu eliksirów, medalionów i tym podobnych. Tak, z pewnością należało zrobić jakieś zapasy.
W którymś momencie zauważyłem kilka drobnych krzaczków o szerokich, zielonych liściach. Z wąskich łodyżek zwisały duże, czerwone owoce. Podszedłem w ich stronę i czym prędzej zacząłem je zrywać. Elena trzymała się kawałek dalej i przyglądała się z zaciekawieniem, co robiłem.
- Co to jest? - spytała w którymś momencie.
Podniosłem na nią wzrok i zobaczyłem, że wskazywała na drugi taki sam krzew.
- Truskawki - odparłem - Są jadalne i całkiem smaczne. Przydają się do robienia Eliksiru Miłości.
Kotka skinęła powoli głową, przyjmując moje wyjaśnienia.
- Mogę spróbować? Jestem głodna...
Uśmiechnąłem się, widząc jak patrzy na mnie z nadzieją. Tak, jakbym bronił jej jedzenia czegokolwiek...
- Oczywiście, że tak. Jednak wątpię, by ci zasmakowały.
- Spróbuję - zdecydowała samiczka i nachyliła się do najbliższej truskawki. Obserwowałem, jak krzywi się, czyszcząc ją z piasku, by po chwili wgryźć swoje drobne (lecz ostre jak szpilki) ząbki w owoc. Dzielnie połknęła jego kawałek i delikatnie się uśmiechnęła. Między jej ząbkami została jedna z małych pesteczek. - Nie jest... Nie jest takie złe.
Przeniosłem się do jej krzaczka i uniosłem brwi z niedowierzaniem.
- Nie wolisz iść zjeść obiad złożony z mięsa? - spytałem.
Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, dwukolorowymi oczami. Bała się to powiedzieć, ale oczywistym było, że myśl o jedzeniu czegoś innego niż owoce, o wiele bardziej przypadła jej do gustu.
Westchnąłem i zrywając ostatnią truskawkę, dałem jej znak, żeby zostawiła ją w spokoju. Skończyłem ją za nią i zmieniłem się w człowieka. Zdjąłem bluzę z ramion i splotłem z niej prowizoryczny koszyczek. Przyszło mi do głowy, że mógłbym zapytać, czy ktoś miałby do pożyczenia lub odsprzedania prawdziwą plecionkę. Chyba jakiś wilk z byłej Watahy Czarnego Kruka się tym zajmował, ale nie miałem pewności.
Trzymając w jednej dłoni moją nową zdobycz, pochyliłem się i wziąłem do drugiej Elenę. Kotka miauknęła, gdy jej łapy oderwały się od ziemi. Kiedy tylko podniosłem ją na wysokość swojej szyi, wtuliła się w nią i cicho zamruczała.
- D-dziękuję...
Uśmiechnąłem się, czując jej aksamitne futerko tuż przy sobie.
- Nie ma za co - powiedziałem - Uważaj, ruszamy.

Po obiedzie Elena wyglądała na zmęczoną i pomimo jej nieśmiałych protestów, uparłem się, że powinna się przespać. Wiedząc, że sama zacznie panikować, postanowiłem poprosić o pomoc Edel. Jakby nie było, wilczyca też miała kota, więc Elena będzie miała towarzystwo. Trochę rozbrykane towarzystwo co prawda, ale lepsze takie niż żadne.
Szczęśliwie okazało się, że moja przyjaciółka zdążyła wrócić już znad rzeki i właśnie wypoczywała obok swojego smoka. Szeptem (by nie budzić Rediana, który w końcu zasnął) obiecała zaopiekować się Eleną i kazała mi, delikatnie mówiąc, spadać. Postanowiłem nie kłócić się ze zmęczoną wilczycą oraz tym samym narażać dwóm zmęczonym kociakom. Zdenerwowanie takiej brygady nie mogłoby się skończyć dobrze. Co miałem więc zrobić, jeśli nie odejść i wrócić do zapierających dech poszukiwań?
Łaziłem z nosem przy samej ziemi i starałem się węszyć, jednak nie szło mi to zbyt dobrze. Zapachy mieszały się ze sobą, tworząc trudną do odgadnięcie mieszankę. Nawet gdyby nie woń wilków z naszego stada, które przechodziły tędy z tego czy innego powodu, odnalezienie odpowiedniego zapachu graniczyłoby z cudem. Zwłaszcza, kiedy jest się mną...
Pomimo tego nie poddawałem się i próbowałem dalej i dalej, i dalej... Aż w końcu przez to całe skupienie nie zauważyłem drzewa, znajdującego się naprzeciwko mnie. Uderzyłem w nie czubkiem głowy tak mocno, że aż odleciałem kawałek do tyłu, a z mojego gardła wydobył się okrzyk bólu i zaskoczenia.
Potarłem łapą swój pusty łeb, próbując wyczuć, czy pojawi się na nim guz. Miałem ogromną nadzieję, że nie. Jeszcze tego by brakowało, żebym chodził jak jakiś jednorożec...
Kiedy udało mi się w miarę pozbierać, postanowiłem obejść to nieszczęsne drzewo dookoła. I chociaż tu miałem szczęście - pod wystającym korzeniem kryło się jajko. Tym razem przypominało mi ten dziwaczny nalot; było błękitne i błyszczące. Lśniące drobinki odbijały niebieskie światło, co sprawiało, że jajo wyglądało jakby było magiczne. Zresztą, kto wie czy w środku nie znajdowało się jakieś nietypowe stworzenie? Nie znałem się na gadach czy ptakach, a tym bardziej nie miałem pojęcia, jak rozróżnić ich jaja.
Złapałem delikatnie błyszczącą zgubę do mojego uprzednio zrobionego koszyczka z bluzy. Miałem nadzieję, że ten nie rozwiąże się, prowadząc tym samym do śmierci na dobrą sprawę nienarodzonego zwierzątka. To byłoby bardzo przykre...
Może naprawdę powinienem załatwić sobie prawdziwy koszyk?

<Edel?>

Wygrana: 5 jaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz