czwartek, 25 kwietnia 2019

Od Lind "Poszukiwań ciąg dalszy" cz. 3

Lipiec 2023
Kiedy wyszliśmy zza jednego z pagórków, naszym oczom ukazało się paręnaście sopli lodu wyrastających z ziemi. Wszystkie nachylone w podobnym kierunku, jakby rozchodziły się promieniście od źródła mocy, która je utworzyła. Były różnej wielkości i grubości, ale większość przekraczała długość metra. Obeszłam te ostro zakończone szpikulce i przyjrzałam się im dokładnie. Ze względu na bijące od nich zimno, w pobliżu nie rosła już trawa. Pozwoliło mi to przypuszczać, że sople powstały jeszcze przed wiosną i nie stopniały do dzisiaj. Pozostawało tylko pytanie... skąd tu się wzięły? Zaczęłam węszyć, ale po raz kolejny nie znalazłam niczego. Absolutnie żadnej podpowiedzi, wskazówki, czegokolwiek! Wypuściłam głośno powietrze. 
- Wracajmy do reszty - powiedziałam do towarzyszącego mi Odmieńca, po czym zawróciłam. 
- Myślisz, że oni wiedzą skąd wzięły się te sople? - usłyszałam. Miarowe uderzenia łap wskazywały, że ruszył za mną.
- Nie dowiem się, jeśli nie spytam. Nasza wataha jest liczna, są z nami jeszcze smoki. Ktoś musi coś wiedzieć! 
- Ci, co cię nie spławią pewnie wyplują tylko jakiś nonsens o legendach - mruknął Ting. - Legendy, o których gdzieś kiedyś coś słyszeli - zaakcentował prześmiewczo ostatnie słowa swojej wypowiedzi. 
- Straszny z ciebie pesymista - Dmuchnęłam na grzywkę, która ograniczała mi pole widzenia. 
- Uważaj do diaska, Pierzasta! - krzyknął nagle, łapiąc mnie za ogon i odciągając o dobre pół metra. Ledwo utrzymałam równowagę.
- Znów jajko? - zaczęłam omiatać wzrokiem kępki trawy na mojej drodze. Dopiero po chwili wypatrzyłam pośród zieleni dwie intensywnie niebieskie plamy. 
- Znów - odrzekł Odmieniec i mnie puścił. Podniósł delikatnie z ziemi ocalone w ostatniej chwili zguby Aratrisa. 
Chrząknęłam i poszłam dalej, od teraz pilnując, gdzie stawiam łapy. Po upływie kilku minut, Ting wskoczył mi na grzbiet. Zatrzymałam się. 
- Złaź - burknęłam.
- Wolę cię pilnować - odparł. 
- Jestem już ostrożna, nie przegapię kolejnego jajka.
- Nie wierzę ci - Odmieniec uczepił się mojej sierści. - Idź dalej.
- Mam dosyć noszenia cię na dziś!
- Nie jestem przecież ciężki - Oparł łapy na mojej głowie i nachylił się, by spojrzeć mi w oczy. 
- Twój plecak jest. 
- Przesadzasz. Zresztą... podobno stałaś się znacznie silniejsza.
- Złaź! - Schwyciłam Odmieńca wiatrem i spróbowałam podnieść, ale ten nadal trzymał się mocno mojego futra.
Warknęłam poirytowana. Ting oparł łokcie na mojej głowie i czekał, aż ruszę się z miejsca. Spróbowałam jeszcze kilka razy się go pozbyć, ale bezowocnie. Miałam z tyłu głowy informację, że w jego plecaku jest garstka znalezionych przez nas jajek, więc nie mogłam użyć wszystkich dostępnych sposobów; choćby przeturlania się. Koniec końców poszłam dalej z niezadowoleniem wymalowanym na pysku. Po drodze natknęłam się na jeszcze dwa, może trzy jajka.
Powróciwszy w okolicę, gdzie kręciło się więcej członków watahy, pytałam wszystkich dookoła, czy wiedzą coś na temat nietopniejącego lodu. Niestety Ting miał rację; większość napotkanych wilków (głównie członków Watahy Czarnego Kruka) nie miało ochoty wdawać się ze mną w dłuższe rozmowy. Na domiar złego ci, co nie próbowali odpędzić natręta w mojej osobie, nie posiadali interesujących mnie informacji. W pobliżu było też kilka smoków, więc w drugiej kolejności zwróciłam się do nich. Zaczęłam od Caesara, bo na niego trafiłam jako pierwszego. Wysłuchał mnie, chwilę się zastanowił, po czym powiedział:
- Kojarzy mi się to z lodowymi gargulcami. Moc niektórych z nich sprawia, że one same nie topnieją.
- Więc myślisz, że mogłyby tworzyć całe bryły lodu, który miałby takie same właściwości? 
- Prawdopodobnie, aczkolwiek tworzenie czegoś takiego zapewne kosztowałoby gargulca olbrzymie nakłady energii - pokręcił głową. - Dlatego podejrzewam, że nie korzystałby z tej umiejętności bez konkretnego powodu. Znalazłaś tylko te dwa sople? - odniósł się do przedmiotów, które pokazałam mu, opowiadając o sytuacji. 
- Nie, tam dalej z ziemi wyrasta paręnaście podobnych, ale znacznie większych - wyjaśniłam.
- Hmmm... Myślę, że powinnaś zapytać o to jeszcze Surrexerunt. Pewnie ona powie ci więcej na ten temat. 
- Dobrze... Dziękuję - wymamrotałam i bez pożegnania poszłam szukać smoczycy. 
Wtedy nadal siedzący na moim grzbiecie Ting mruknął:
- Chyba to trochę jeszcze zajmie...

<C.D.N.>

Wygrana: 8 jaj

Uwagi: Jeśli nie masz na myśli reszty, np. wydawanej w sklepie, to "zresztą" piszemy łącznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz