niedziela, 19 maja 2019

Od Crane'a "Odsłonięte kły" cz. 2 (cd. Edel)

Listopad 2023
Obawiałem się, że droga powrotna do karczmy stanie się ciężka, biorąc pod uwagę moje obrażenia. Jednakże ku mojemu zaskoczeniu, nie było tak źle. Nie chwiałem się prawie w ogóle; jedynie utykałem na przednią łapę, która była też poparzona. Największy ból sprawiały właśnie miejsca, których sięgnął ogień. Pulsowały i piekły niemiłosiernie. Każdy ruch, a nawet lekki powiew wiatru sprawiał, że było z nimi jeszcze gorzej.
Dopóki nie wyszedłem na miasto, nie myślałem o tym, że po walce wyglądałem na tyle źle, by zwracać uwagę przechodniów. Niektórzy coś mówili, ale nie zwracałem na nich uwagi. Miałem teraz jeden cel - dotrzeć do wynajętego dla mnie pokoju i założyć z powrotem Medalion Nieśmiertelności. Chciałem znów być spokojniejszym o swoje życie. Zdjęcie go przed walką może nie wyglądało na mądry ruch, lecz była to racjonalna decyzja. Uznałem za prawdopodobne, że tego typu "wspomagacze" nie są dozwolone podczas pojedynku. Nie zastanawiałem się nawet, nad ukryciem naszyjnika pod szalikiem. Stracenie tej przykrywki w trakcie walki byłoby tylko kwestią czasu. 
Droga powrotna trwała dziwnie długo. Zdawało mi się, że z tego wszystkiego zataczałem koło, ciągle myląc uliczki. Kiedy dowlokłem się do Karczmy Zagubionego Wędrowca, była już ciemna noc. Wreszcie dotarłem do ostatniego korytarza, który dzielił mnie od mojego pokoju. Wtem nagle otworzyły się jakieś inne drzwi. Wynurzyła się zza nich moja towarzyszka podróży - Edel. Miałem pecha; wystarczyłyby dwie sekundy, by nie był to dla mnie problem, lecz w tym momencie samica uniemożliwiała mi przejście dalej. Zatrzymałem się. Niebieskie oczy wadery natychmiast wychwyciły moją osobę. E otworzyła pyszczek w szoku.
- C... Crane...?! - wyszeptała słabym głosem. 
Wyczułem jej strach. Nie przyglądałem się temu zjawisku, uznawszy, że pewnie wyglądam teraz jak widmo jakiegoś skazańca i stąd taka reakcja wilczycy. 
- To ja - mruknąłem. Chciałem jej skinąć głową na powitanie, jak gdyby nigdy nic, ale przez rany na karku syknąłem z bólu. 
- Co... co się stało? 
- Długo by opowiadać - mruknąłem wymijająco. 
- Tych obrażeń nie powinien obejrzeć jakiś lekarz? - na pyszczku Edel nadal malował się niepokój. Dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że nie bała się o swoje bezpieczeństwo, a o moje. Ale dlaczego? Co jej do tego, co się dzieje teraz ze mną?
- Może - mruknąłem, bez namysłu. Nie powinienem był tak mówić. To tylko sprawiło, że wadera jeszcze dłużej przetrzymywała mnie w korytarzu.
- Miałam iść do tego słynnego lekarza... - zaczęła. - Ale to i tak raczej nie ma sensu. Lepiej ty to weź - W tym momencie podała mi garść Belloss. - Tobie na pewno pomoże.
Zamurowało mnie. Dlaczego ona to robi? O co jej chodzi? Co ona chce tak osiągnąć? Przecież to ona jest chora. Bardzo chora. Od bardzo dawna. Dlaczego nagle chce oddać swoje oszczędności mnie?
Przez głowę przemknęło mi, żeby uśmiechnąć się jak najmilej jestem w stanie, wziąć od niej lśniące monety i pójść do siebie, a potem kłamać, że właśnie ten lekarz odpowiada za szybkie zagojenie się moich ran, a nie mój Medalion Nieśmiertelności. Wtem jednak uznałem ten pomysł za odrażający. Nie mogłem; nie chciałem tego zrobić. Tylko... dlaczego?
- Nie, nie mogę tego wziąć - Wcisnąłem pieniądze z powrotem w łapy Edel. 
- Crane, nalegam - odparła. 
- Powiedziałem nie! - podniosłem głos. 
Wilczyca jednak nie chciała mnie tak po prostu zostawić w spokoju. 
- W takim razie sama się tobą zajmę - odparła równie stanowczym tonem. 
Nie odpowiedziałem jej na to. Wadera zaczęła w pełnym skupieniu oglądać moje obrażenia. Nie byłem w stanie zrozumieć jej zachowania, chociaż bardzo chciałem. Wszystkie logiczne opcje wydawały się pozbawione sensu.
Z drugiej strony trafiło mnie coś... innego. Jakieś poczucie, iż to właśnie dobrze, że Edel tu jest. Nie rozumiałem już nawet samego siebie. 
Zapragnąłem uciec od tej sytuacji. Po raz pierwszy od lat, nie wiedziałem jak się zachować. 
- Czy to oparzenie? - Wilczyca spojrzała na ślady na mojej łapie. 
- Dam sobie radę sam, naprawdę - wybełkotałem. 
- Ja to ocenię.
- Nie - warknąłem, odsuwając się od niej. - Zostaw mnie w spokoju. 
- Crane...
- Z drogi! Chcę wrócić do siebie - rzuciłem tym samym, nieprzyjaznym tonem.
Edel spojrzała mi prosto w oczy. W jej wzroku było coś, co sprawiało, że nie zniosłem go długo.
- Przepuść mnie - mruknąłem ciszej, odwracając głowę. 
Wreszcie wadera odsunęła się. Była trochę zmieszana, trochę zirytowana tą całą sytuacją. 
- Jak chcesz - odparła sucho.
Ruszyłem przed siebie, nie patrząc nawet na nią. Utykając na jedną nogę, dotarłem do drzwi swojego pokoju i zatrzasnąłem je za sobą.

<Edel?>

Uwagi: brak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz