niedziela, 19 maja 2019

Od Edel "Odsłonięte kły" cz. 3 (cd. Crane)

Listopad 2023
Wpatrywałam się tępo w drzwi, za którymi zniknął Crane. W uszach ciągle pobrzmiewał mi jego nieprzyjazny ton, gdy kazał mi się odsunąć. Basior był zawsze tak miły, że każde jego warknięcie sprawiało, że miałam ochotę się schować głęboko pod ziemię i nie wychodzić do końca świata. Natomiast teraz, nadal widząc przed oczami jego poranione ciało, najchętniej podążyłabym za nim i zajęła się nim najlepiej jak umiałam.
Wiedziałam jednak, że samiec nie życzył sobie mojego towarzystwa i to chyba bolało mnie najbardziej. Przecież chciałam mu pomóc, a jedyne co udało mi się osiągnąć, to zirytowanie go.
Niepotrzebnie mu się narzucałam... - pomyślałam, mimowolnie spuszczając wzrok na drewnianą podłogę.
Następnie westchnęłam cicho i nadal wyrzucając sobie w myślach własną głupotę i niepotrzebną nadgorliwość, wróciłam do pokoju. Moja ochota na nocny spacer po uliczkach Białego Miasta znikła równie szybko, jak się pojawiła. Szczerze mówiąc, w tamtej chwili znikły wszystkie moje chęci na jakiekolwiek wychodzenie poza moje bezpieczne cztery ściany.
Położyłam się na posłaniu i próbowałam zasnąć. Sen jednak nie miał zamiaru nadejść. Kiedy tylko zamykałam oczy, ponownie znajdowałam się na korytarzu i wpatrywałam się w poparzone ciało i zwęgloną sierść mojego towarzysza podróży. Widziałam jego odsłonięte kły, gdy kazał mi zostawić go w spokoju. Każde wypowiedziane (i odtwarzane niewyobrażalną ilość razy w myślach) przez samca słowo, wbijało się niczym igła w serce i wyciskało z oczu łzy.
Czemu w ogóle się nim tak przejmuję?

Nie pamiętałam, żeby udało mi się zasnąć, lecz widocznie w którymś momencie padłam ze zmęczenia, bo obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Na początku chciałam je zwyczajnie zignorować, lecz te nasiliło się, skutecznie mnie wybudzając.
Nie otwierając oczu, zwlekłam się z posłania i ruszyłam nieco chwiejnym krokiem do drzwi. Niestety po drodze wpadłam na niewielką szafkę, co koniec końców zmusiło mnie do ich rozwarcia. Westchnęłam głośno, przeklinając w myślach nieoczekiwanego gościa i ponownie (tym razem bez wpadania na meble) poszłam w kierunku, gdzie ten na mnie czekał.
Otworzyłam je gotowa ochrzanić Asa, który zapewne chciał znowu wyciągnąć mnie na zakupy, lecz zesztywniałam widząc sylwetkę Crane'a. Basior wyglądał o wiele lepiej niż w nocy, przez co zaczęłam się zastanawiać, czy nie przesadziłam. Skoro zdołał wylizać się w przeciągu zaledwie kilku godzin...
Dopiero po chwili zauważyłam piękny kwiat, który samiec trzymał w pysku. Smocze Róże były jednym z najtrudniejszych do zebrania roślin - zarówno poprzez ich smoczą ochronę, jak i okres rozkwitania, który przypadał co drugi rok. Basior z pewnością musiał się nieźle napracować (lub wydać wiele pieniędzy), by ją zdobyć. Taki kwiat był małym skarbem, który z jakiegoś powodu znajdował się w pysku mojego gościa.
- Crane... Pomyliłeś pokoje? - spytałam mimowolnie.
Wilk pokręcił przecząco łbem, co jedynie spotęgowało moje zdziwienie. Skoro nie pomylił drzwi, to oznaczałoby, że przyszedł do mnie... Z kwiatem. To było zbyt niedorzeczne, by mogło być prawdziwe.
Kiedy ja zastanawiałam się, jak sklecić jakiekolwiek sensowne zdanie, basior odłożył Smoczą Różę na podłogę.
- Ja chciałem... To znaczy... Źle cię wczoraj potraktowałem.
Jeszcze bardziej zdezorientowana, jakimś cudem zdołałam się odezwać. 
- Nic się nie stało. Każdy ma czasem gorszy dzień... Proszę, wejdź - Odsunęłam się, robiąc mu tym samym przejście.
- Ja tylko na moment. Nie chcę ci przeszkadzać - ostrzegł i pochylił się, by ponownie wziąć różę do pyska. Dopiero trzymając ją, minął próg.
- Nigdy mi nie przeszkadzasz - mruknęłam cicho, nim zdołałam się powstrzymać.
Crane na szczęście nie odniósł się w żaden sposób do moich słów. Miałam nadzieję, że w ogóle nie zdołał ich usłyszeć. Zamiast tego ponownie wyciągnął w moją stronę Smoczą Różę.
- Przepraszam za tamto. Nie chcę, żebyś źle o mnie myślała - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Niepewnie zbliżyłam się do niego i zabrałam kwiat, domyślając się, że był to przeprosinowy prezent. Kiedy pomyślałam o tym (oraz gdy tylko zbliżyłam pysk do jego) zabolał mnie brzuch, jednak w sposób o wiele bardziej przyjemny sposób od tego, który nawiedzał mnie od dawna. To był ten rodzaj zaciśnięcia żołądka, który zdarzał mi się jedynie przy Crane'ie i niegdyś Asgrimie...
Odłożyłam go czym prędzej na szafkę, o którą się wcześniej potknęłam.
- Przyznam, że twoje zachowanie mnie trochę zabolało, ale... Dalej cię lubię. Bardzo.
Miało to być jedynie niewinne kłamstwo, by nie wprawiać samca w jeszcze większe zażenowanie, ale w chwili ich wypowiadania zdałam sobie sprawę, że to była prawda. Nie umiałam być zła na samca, który jako pierwszy z wilków poznanych w tej watasze podarował mi przyjaźń.
- Ja też cię bardzo lubię i nie chciałbym zepsuć naszych relacji. Wczoraj chciałaś mi pomóc, a ja zachowałem się jak gbur.
- Z grzeczności nie zaprzeczę - uśmiechnęłam się, chcąc chociaż odrobinę rozładować atmosferę. Zamiast tego sprawiłam, że i tak już zawstydzony wilk, odwrócił szybko wzrok i zaczął z pełnym zafascynowaniem przyglądać się podłodze. - W każdym razie... Dziękuję.
Niepewnie zbliżyłam się i opatuliłam łapami ciało Crane'a. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że był znacznie szczuplejszy, niż mogłoby się to wydawać. Basior drgnął w chwili, gdy go dotknęłam, jednak zaledwie chwilę później także mnie przytulił. Na początku cały ten gest wydał mi się trochę głupi, lecz szybko nabrałam większego przekonania i mocniej wtuliłam się w sierść samca. Crane w niemej odpowiedzi również wzmocnił uścisk.
Wdychałam przyjemny zapach, który go otaczał. Przyjemne mdłości zwiększyły się, a serce co rusz gubiło kilka uderzeń. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu zdecydowałam się odsunąć, pomimo tego, że nie miałam na to najmniejszej ochoty.
Spojrzałam prosto w niezwykłe oczy Crane'a, szukając w nich... potwierdzenia. Jakiegoś znaku, że w tamtej chwili czuł to samo co ja. Nie zauważyłam jednak nic poza wyraźnym zagubieniem, którego pochodzenia nie rozumiałam. Czy popełniłam kolejny błąd, przytulając go? Odwróciłam wzrok, bojąc się tego, co mogłabym jeszcze wychwycić.
Ponownie jak wcześniej uścisk, tak cisza zaczęła się powoli przeciągać, więc postanowiłam zadać pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.
- Cóż... Jak się czujesz?
- Lepiej - odparł - Eliksir z Róży Hery zadziałał jak trzeba.
Pokiwałam głową, przyjmując tę odpowiedź do wiadomości.
- Bardzo mnie to cieszy - przyznałam zgodnie z prawdą. Następnie coś przyszło mi do głowy - Jeśli mogę spytać... Co ci się wczoraj stało?
Samiec mimowolnie skrzywił się, słysząc moje pytanie. Wystraszyłam się, że znowu powiedziałam coś nieodpowiedniego, więc czym prędzej dodałam:
- Oczywiście, nie musisz odpowiadać, jeżeli nie chcesz.
- Wobec tego na razie przemilczę te sprawę - odpowiedział.
- Jasne - mruknęłam i odwróciłam wzrok. Miałam nadzieję, że zawód w mojej głosie nie był wyczuwalny. Na co ja liczyłam? Że tak po prostu wszystko mi powie? Idiotka - skarciłam się w myślach.
Crane nie powiedział nic więcej, a i ja milczałam, obawiając się, że zadam kolejne niewłaściwie pytanie. W którymś momencie zaczęłam miarowo uderzać ogonem o podłogę, nie wiedząc, co powinnam ze sobą zrobić.
- Chyba powinienem już iść - Crane odezwał się, przerywając tym samym niezręczną ciszę. Podniosłam na niego wzrok i zauważyłam, że ten spogląda w stronę drzwi.
- Ale... Zobaczymy się później?
Wilk spojrzał na mnie i skinął łbem z uśmiechem.
- Jeśli chcesz. Do zobaczenia - powiedział i wyszedł z pokoju.
Ja natomiast jak zaklęta przyglądałam się, zamykającym się drzwiom. Gdy te zatrzasnęły się cicho, przeniosłam wzrok na piękny kwiat, który nadal leżał na drobnej szafce i westchnęłam głośno.
- Czemu muszę być tak głupia? - spytałam samą siebie. - Ze wszystkich wilków na ziemi, tylko ja jestem na tyle nierozsądna, by zakochiwać się jedynie w wilkach, które nigdy nie odwzajemnią moich uczuć. Crane... To oczywiste, że nic do mnie nie czuje. Jestem cholerną idiotką.
Westchnęłam głośno i bez siły padłam na posłanie. Zawsze mogę chociaż poudawać, że śpię...

<Crane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz