poniedziałek, 29 czerwca 2020

Od Lind „Los zawsze daje szansę” cz. 12


Luty 2025
Słońce zniknęło za horyzontem. Haslaye weszła na chwilę do pokoju, by zapalić lampy naftowe. Nie było tutaj magicznych przycisków, które pozwalały przywołać energię elektryczną. Teraz byłam już pewna, że tego domu nie zbudowali ludzie.
Usłyszałam zawodzący na zewnątrz wiatr. O zamknięte okno zaczęły obijać się płatki śniegu. Jak byłam młodsza, bardzo lubiłam siedzieć do późna i oglądać ich taniec. To smutne, że szczenięta wychowane na nowych terenach watahy nie będą nawet wiedziały, czym jest śnieg. Jeśli kiedykolwiek będę miała własne, zabiorę je w podróż do miejsca takiego jak to. Zasługują by chociaż raz zobaczyć biały puch.
Spojrzałam na swoje odbicie w szybie. Odkąd opuściłam ten dom, rzadko miewam możliwość dokładnego przyjrzenia się własnemu wizerunkowi. W końcu żadna tafla wody nie mogła zastąpić gładkiej, szklanej powierzchni. Zwróciłam uwagę na swoje pióra i kolorowe kosmyki włosów. Podobno kiedyś byłam całkiem biała.
Usłyszałam, że Babcia znów zakasłała.
– Lind... mogłabyś podać mi wodę?
Użyłam wiatru, by spełnić prośbę mojej opiekunki. Uniosłam ostrożnie miskę, którą zostawiła tu wcześniej Haslaye i ustawiłam na szafce nocnej. Starsza wadera wzięła kilka łyków.
– Widzę, że dużo trenowałaś ze swoją mocą – oznajmiła po chwili.
– W końcu samo zaczęło wychodzić – odparłam. – Czemu ty nigdy nie używałaś swoich mocy?
– Na co dzień nie było takiej potrzeby... – mruknęła Babcia, układając się z powrotem na łóżku. – Ale to nie jedyny powód.
Spojrzałam na moją opiekunkę. Widać chciała opowiedzieć mi o czymś jeszcze.
– Ostatni raz użyłam magii, kiedy trwały walki. Przyszedł do mnie pewien wilk... przyrodni brat zabitego samca Alfa. To on wcześniej zadał ostateczny cios mojemu partnerowi, ale to mu nie wystarczyło. – Babcia westchnęła ciężko. – Kiedy zaatakował, moja moc okazała się silniejsza, niż jego. Do dziś zadaję sobie pytanie, czy... zrobiłam to wyłącznie w obronie własnej... czy z zemsty – Babcia spojrzała na mnie. – Lind... Jak znów spotkasz Freeze'a, proszę, daj mu szansę. Jeśli możesz, nie kończ starcia tak samo jak ja.
Przypomniałam sobie, że jednak mowa o ostatnim członku tej rodziny. Jedynym żyjącym krewniaku mojej opiekunki.
Ale przecież... kiedy dojdzie do naszego spotkania, on będzie chciał...
Przypomniałam sobie, jak Freeze zaciskał lodową łapę na mojej szyi.
– Babciu, ja...
– Jeśli możesz – podkreśliła wilczyca. – Spróbuj. Proszę, obiecaj mi, że spróbujesz.
Spuściłam odrobinę głowę.
– Obiecuję. 
Babcia przymknęła oczy.
– Chciałabym mieć pewność, że dasz sobie radę... To pewnie ostatni dzień, który spędzimy razem.
Słowa Babci wybrzmiały głośno w moich uszach. Z początku chciałam wierzyć, że się przesłyszałam. Po chwili jednak ogarnęła mnie prawdziwa panika.
– Mam Medalion Nieśmiertelności! – Chwyciłam swój naszyjnik. – Mogę ci go oddać, naprawdę.
– Nie, Lind – odparła z naciskiem starsza wilczyca. – Nie chcę go.
– Dlaczego? Ja... ja mam drugi, weź go – Zdjęłam omawiany wisiorek.
– Nie. Nie chcę sztucznie przedłużać sobie życia. Nie chcę odwlekać końca, który i tak będzie musiał nadejść.
Zacisnęłam obie łapy na Medalionie. Próbowałam powstrzymać łzy.
– Nic nie jest wieczne; zwłaszcza nasze życie. Z Naszyjnikiem, czy bez – mruknęła starsza wadera. – Nie warto z tym walczyć, Lind. Taki jest ten świat... nic nie jest wieczne – powtórzyła ciszej.
– A sama kiedyś mówiłaś, że... dzieła literackie są wieczne... – zdobyłam się na coś podobnego do żartu. – I ich bohaterowie... że „pamięć o tych historiach czyni ich prawdziwie nieśmiertelnymi…” – przytoczyłam słowa Babci, przyozdabiając pysk gorzkim uśmiechem.
– To nie do końca tak – mruknęła moja opiekunka. – Nawet postacie fikcyjne nie przetrwają. Można powiedzieć, że ich istnienie kończy się wraz z książką czy opowiadaniem. Szybciej, niż się spodziewasz.
– Ale… – pociągnęłam nosem. – My jesteśmy czymś więcej, niż tylko tworami fikcji, prawda?
Babcia zaśmiała się i położyła swoją łapę na mojej. Chociaż utrzymywałam na pysku uśmiech, czułam, jak po policzkach płyną mi łzy.
– Och Lind… Moja kochana Lind.
Wypuściłam Medalion z łap.

<C.D.N.>

Uwagi: Przecinki.

Zdobyto: 17 czerwonych⎹ 18 pomarańczowych⎹ 25 zielonych⎹ 22 niebieskich⎹ 24 granatowych⎹ 30 fioletowych⎹ 8 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz