sobota, 6 czerwca 2020

Od Yngvi "Zazdrość" cz. 11 (cd. Eterna)

Morti może się już więcej do mnie nie odezwać. Świadomość tego bolała mnie o wiele bardziej od rany, którą zadała mi Elanor. Lubiłam Mortiego i to nawet bardzo. Może nawet tak jak lubili siebie moi rodzice. Nie chciałam rezygnować z rozmów z nim przez jedną zazdrosną... Waderę. Elanor była okropna, ale nadal nie chciałam nazywać ją w tak brzydki sposób. Przez moment rozważałam nawet, żeby ją przeprosić, ale chyba za bardzo obawiałam się jej reakcji. Pewnie znowu skoczyłaby mi do gardła, a ja mogłabym nie uniknąć jej ataku z taką łatwością niż wcześniej. Według lekarza mogłam być po tym troszkę osłabiona. Wydało mi się to dziwne - chyba nie straciłam aż tyle krwi. Nie miałam jednak zamiaru kłócić się z medykiem. Przynajmniej dzisiaj.
Siedziałam i pozwalałam bandażować swoją szyję. Obok mnie był Morti, ale ja miałam wrażenie, że dzieli nas cały ocean. Po tym jak przeze mnie upadł i był prawie martwy... Bałam się do niego odezwać. Wokół nas zalegała cisza, którą przerywał jedynie lekarz, dając nam jakieś porady i pytając o samopoczucie. Nie odpowiedziałam na żadne. Czułam, że kiedy tylko otworzyłabym pyszczek, z moich oczu popłynęłyby łzy. Nie miałam zamiaru płakać. Nie kiedy czułam na sobie spojrzenie Elanor. Nie chciałam dawać jej kolejnych powodów do satysfakcji.
- Jaką masz teraz lekcję? - zagadnęła mnie lekarka.
Odwróciłam w jej stronę głowę, chyba po raz pierwszy okazując zainteresowanie na jej pytanie.
- Zajęcia kreatywne.
- Jeśli chcesz, możesz na nie iść. Postaraj się jednak nie robić zbyt wielu gwałtownych ruchów szyją - poradziła.
Skinęłam głową i rzucając ostatnie spojrzenie Mortiemu (który chyba zasnął w którymś momencie...), poszłam w stronę miejsca, gdzie zwykle mieliśmy zajęcia. Były już tam wszystkie szczeniaki.
- Vi, gdzie byłaś? - Yv od razu do mnie doskoczył. Widziałam, jak mierzy mnie uważnym spojrzeniem. Szybko zatrzymał je na moim bandażu. - Co ci się stało? Wszystko w porządku?
Przytaknęłam krótko. Liczyłam, że tyle wystarczy, ale nie doceniłam upartości mojego bliźniaka. Od razu zwrócił nauczycielowi uwagę, że musiałam zostać ranna. Chyba pierwszy raz w życiu wolałabym nie być w centrum zainteresowania. Szczeniaki zmierzyły mnie spojrzeniami, a Morgan aż zadrżał. 
- Proszę pana, mógłbym pracować dzisiaj z Yngvi? W razie gdyby było coś nie tak... - kontynuował Yvar, nawet nie patrząc na nauczyciela. Zmartwiony wzrok utkwił we mnie.
- Nie potrzebuję pomocy. Yv, daj spokój - burknęłam i chyba to przesądziło sprawę. Pan Dernet wyraził zgodę.
Tego dnia mieliśmy wymyślić jakąś scenkę. Lubiłam tworzyć historię i je odtwarzać (chociaż nie tak, jak śpiewać i tańczyć), ale tym razem nie mogłam się skupić. Mój brat nie pomagał - ciągle skakał wokół mnie i wypytywał, co się stało.
- Elanor mnie ugryzła. Wkurzyła się, bo nie zostawiłam w spokoju Mortiego. Dasz mi już spokój czy nie?! - warknęłam już całkiem zirytowana.
Yvar cofnął się o kilka kroków. Rzadko na kogoś warczałam, a jeszcze rzadziej na niego. Zamrugał kilkukrotnie i myślałam, że naprawdę się ode mnie odwali. Niestety wszystko zapowiadało, że to dopiero początek...
- Co za... - zaczął, a w mojej głowie stanęło wyzwisko, którym ją obrzuciłam w czasie naszej kłótni. Było naprawdę nieładne i cieszyłam się, że Yv go nie użył. - Durna wadera! Pożałuje tego. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek krzywdził moją siostrę, nawet jeśli miał ku temu powody.
Chyba nigdy nie słyszałam takiego zdecydowania w jego głosie. Dopiero w tej chwili uderzyło mnie, że Yv nie był już małym i grubiutkim szczeniakiem. Przerósł mnie o ponad pół głowy, a tłuszczyk zaczynał powoli zanikać. Dodatkowo teraz z jego oczu zniknęło całe zawahanie. Były zimne. Przerażająco zimne i groźne.
- Yv, nie przejmuj się. To był jedna sytuacja.
Basiorek otworzył pyszczek, jednak przerwał mu pan Dernet. Poprosił o przedstawienie jednej z grup swojej scenki. Szturchnęłam brata i oboje usiedliśmy na piasku. W milczeniu oglądaliśmy występ Morgana, Eunice i Kaiju. Szczeniaki stworzyły wzruszający scenariusz o spotkaniu przyjaciół, którzy nie widzieli się od lat. Miałam szczerą nadzieję, że nauczyciel nie zapyta nas o naszą scenkę, ale wszystko wskazywało, że tego dnia miałam wyjątkowego pecha. Mieliśmy być następni.
- Nic... Nic nie przygotowaliśmy - mruknęłam ze wzrokiem utkwionym w piasku. - Przepraszam.
Spodziewałam się nagany, ale z jakiegoś powodu nie nadeszła. Pan Dernet po prostu zapytał inną grupę, a ja i Yvar nie odezwaliśmy się do końca lekcji. Kiedy tylko ta się skończyła, basiorek poszedł gdzieś z bardzo poważną miną. Nie podobał mi się taki Yvar i normalnie pobiegłabym za nim, ale tego dnia nie miałam chyba na to humoru... W mojej głowie cały czas były wcześniejsze zdarzenia, a na myśl o Mortim moje serce bolało. Mój brat był o wiele ode mnie mądrzejszy. Nie musiałam się martwić, że zrobi coś głupiego. Mogłam za to w spokoju położyć się w cieniu i przeżywać tamtą scenę w kółko i w kółko. Oraz zastanowić się, co powinnam teraz zrobić, żeby nie stracić przyjaźni Mortiego...

<Eterna? Yv poszedł na poszukiwania Elanor ofc.>



Zdobyto: 38 czerwonych⎹ 25 pomarańczowych⎹ 10 zielonych⎹ 30 niebieskich⎹ 26 granatowych⎹ 22 fioletowych⎹ 10 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz