wtorek, 28 maja 2019

Od Asgrima "Polowanie na kocura" cz. 2

Listopad 2023
Zdecydowaną większość mojego życia spędziłem w jaskiniach czy też pod gołym niebem. Nigdy nie czułem jakiegoś rodzaju tęsknoty za wielkimi budowlami, będącymi dziełem ludzkich dłoni. Oczywiście, kryjąc się pod moją drugą formą, pracowałem czasem jako sprzedawca zadaszonej księgarni, jednak poza tym... Wolałem mieszkać w zwykłych miejscach, które mieszkańcy Białego Miasta nazwaliby pewnie niezwykle prymitywnymi. Cóż, nie pomyliliby się aż tak bardzo.
Po zamieszkaniu w karczmie miałem niejakie pojęcie o tym, jak wygląda wnętrze zwyczajnego domu. Pomimo tego, gdy znalazłem się w mieszkaniu zleceniodawców, nie mogłem powstrzymać zainteresowania. Większość mebli wydawała się być przystosowana zarówno do wykorzystywania przez ludzi jak i wilki w swojej prawdziwej postaci. Poza tym wszędzie można było dostrzec różnego rodzaju przedmioty, które przypominały mi te ze sklepów z dekoracjami w Mieście. Były ładne, ale nie miały żadnej szczególnej funkcji poza... wyglądaniem.
Kobieta zmieniła swoją postać, ukazując się nam jako wilczyca o białej sierści z kilkoma jasnofioletowymi wstawkami na pysku i łapach. Spodziewałem się, że w wilczej formie będzie... No cóż, stara, jednak nie wyglądała na niewiele starszą ode mnie i Torance. To spostrzeżenie uświadomiło mi, że przecież my sami też nie jesteśmy już tak młodzi, jak niegdyś. Czas mijał znacznie szybciej, niż sądziłem. Czy któregoś dnia obudzę się i nagle zdam sobie sprawę, że jestem staruszkiem?
- Mój mąż przekaże wam wszystko, co... - Łamiący się głos gospodyni przywrócił mnie do rzeczywistości. Potrząsnąłem delikatnie łbem i ponownie spojrzałem na wilczycę. Wskazywała łukowate przejście do innego pomieszczenia, gdzie zapewne znajdował się jej partner.
- Oczywiście. Dziękujemy - powiedziała Torance i ruszyła w odpowiednim kierunku. Posłałem ostatnie spojrzenie na waderę, która odwróciła pysk widocznie załamana. Bolesne wspomnienia musiały zajmować jej umysł, jednak nie zamierzałem ich przeglądać. Miała prawo do prywatności w sferze własnych myśli. Nawet Zakon respektował tę zasadę.
Podążyłem za Torance i wszedłem do innego, znacznie bardziej przytulnego pokoju. Podobnie jak na korytarzu, było widocznie stworzone na potrzeby istoty, która potrafiła przyjąć również formę ludzką.
Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie, więc czym prędzej zerknąłem w stronę, z której spodziewałem się znaleźć drugiego mieszkańca tego niesamowitego domu. Niemal od razu mój wzrok skrzyżował się ze złotymi tęczówkami wilka. Miał czarną sierść i wielkie, błyszczące się pod światło, krucze skrzydła. Wyglądał poważnie i... Majestatycznie, jakkolwiek by to brzmiało. Jego muskularna sylwetka z pewnością budziła respekt u niejednego rzezimieszka na ulicach Białego Miasta.
Kontakt wzrokowy przeciągał się, co z każdą chwilą robiło się coraz bardziej niezręczne. Gospodarz widocznie nie miał najmniejszego zamiaru go przerywać. Zażenowany (i trochę zestresowany) całą sytuacją, przeniosłem spojrzenie na Tori. Liczyłem, że zagada jakoś do dziwacznego gospodarza, jednak ta przesłała mi szybko jedną, prostą myśl: "Ty gadasz". Zachowanie godne szczeniaka.
Odchrząknąłem głośno i ponownie spojrzałem w stronę basiora. Co za dziwny typ!
- Cóż... Dzień dobry. My w spawie zlecenia na demonicznego kota.
Basior pokiwał ze zrozumieniem głową i wskazał łapą, żebyśmy usiedli obok. Bez słowa wdrapaliśmy się na żółtą sofę i wlepiliśmy spojrzenia w naszego gospodarza. Ten nadal milczał...
- Pana partnerka powiedziała, że przekaże nam pan pewne informacje...
Gospodarz w odpowiedzi ponownie pokiwał głową i uniósł powoli łapę, którą przyłożył do własnego pyska, a następnie pokazał na mój. Chwilę mi zajęło, zanim przypomniałem sobie o istnieniu tego bezgłośnego znaku. Samiec chciał wejść do mojego umysłu i pytał mnie o zgodę na tego rodzaju przekazywanie sobie myśli.
Pokiwałem głową i wskazałem na własny pysk, by potem tą samą łapą uderzyć się delikatnie w drugą. Miało to oznaczać, że potrzebuję chwili na pozbycie się tarczy, której przywykłem używać do chowania aury umysłu. Choć od mojego odejścia z Zakonu minęły lata, a góry, w których się znajdował, zostały już dawno za nami, wolałem nie ryzykować. Nie wiedziałem, jaki była pełen zakres mocy Nevry, a gdyby ten postanowił mnie z jakiegoś powodu odnaleźć... Nie, tworzenie tarczy, którą mogła obejść wyłącznie Torance, było o wiele lepszym wyjściem.
Zniszczyłem mur, którym się otaczałem i niemal od razu poczułem czyjąś obecność. Szybką myślą, którą nawet nie ubrałem w słowa, zaprosiłem ją nieco głębiej. Farell (bo tak miał na imię gospodarz) przyjął w moim umyślę swoją czarną postać, otoczoną złotymi iskrami, które wizualizowały jego aurę. Popisówa - pomyślałem, jednocześnie chroniąc tą myśl przed ciekawskimi oczami basiora. 
Wybacz za taki rodzaj komunikacji, lecz to jedyny sposób, bym mógł wszystko dokładnie ci wyjaśnić.
Głos wilka był miękki i czysty. W swoim brzmieniu przywodził mi na myśl rodzaj jakiejś gładkiej tkaniny. 
Słowa nie są wystarczające? - rzuciłem mimochodem, co basior skwitował uniesieniem brwi.
Może i byłyby, ale na wskutek pewnego... Incydentu... Zostałem pozbawiony głosu - odparł.
Och - wyrwało mi się. Czułem, jak robi mi się wstyd przez moją głupią gadkę. Z pewnością wydarzenie, w którym Farell stracił głos nie należało do najprzyjemniejszych i choć miałem ogromną ochotę wypytać, jak to się stało, zdołałem się powstrzymać. Wolałbym jednak nie rozdrapywać jakichś starych (lub nadal świeżych, kto wie?) ran. - Jeśli mogę spytać, to... Ten głos, który ja...?
Przerwałem, tracąc animusz zaledwie w połowie zdania i spojrzałem na basiora. Na szczęście ten nie wyglądał na zdenerwowanego moim urwanym pytaniem. Powiedziałbym nawet, że sprawiał wrażenie znudzonego.
Lubiłem swój dawny głos, więc kiedy już rozmawiam z kimś z pomocą myśli, wykorzystuję go do tego - wyjaśnił, na co pokiwałem głową.
Całkiem logiczne.
Między nami zapadła cisza. Czekałem, aż samiec zacznie opowiadać o wszystkim, co mogłoby pomóc mnie i Tori w odnalezieniu demonicznego zwierzaka. Farellowi się jednak nie spieszyło, a ja nie wiedziałem, jak skonstruować odpowiednie pytanie. Bądź co bądź, sprawa rozchodziła się o jego niedawno zamordowaną córkę.
W końcu wilk potrząsnął lekko łbem i odezwał się:
Wiem, że nie wpuściłeś mnie do swojego umysłu, by popatrzeć na moje odbicie czy porozmawiać o moim głosie. Doceniam, że nie odczytałeś tego z moich wspomnień, co pewnie nie byłoby dla ciebie zbyt wielkim wyzwaniem, a za to byłaby to o wiele szybsza metoda, niż czekanie w ciszy, aż zacznę opowiadać. Musisz jednak wiedzieć, że ciężko jest mi chociażby myśleć o tym, co zobaczyłem. Felicia była całym moim światem, jedynym, ukochanym szczenięciem...
Jego postać zafalowała pod wpływem emocji, a głos załamał się. Prawdopodobnie byłby w stanie opowiadać obojętnym tonem ze względu na to, że był on jedynie w myślach, jednak to wymagałoby zbyt wielkiego skupienia. A gdy myśli się o śmierci kogoś tak bliskiego, pewnie nie ma się głowy do panowania nad imitacją głosu.
Była dobrą wilczycą, która od małego fascynowała się różnego rodzaju zwierzątkami. - podjął w końcu opowieść - To dzięki niej przez ten dom przewinęły się dziesiątki różnego rodzaju stworzeń, które z czasem znalazły nowych właścicieli. Felicia marzyła, żeby założyć schronisko dla bezdomnych towarzyszy i była już tak blisko zrealizowania swojego celu. Niestety, nie zdążyła... Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że...
Zamilkł, niezdolny do wypowiedzenia kolejnych słów. Nie musiałem przenosić uwagi do rzeczywistego świata, by wiedzieć, że w jego oczach zalśniły łzy. Szlochałby, gdyby tylko mógł wydobyć z siebie ten dźwięk. Postać samca pojawiała się i znikała, aż w końcu w którymś momencie rozwiała się całkowicie. Po obecności Farella został jedynie złoty pył, unoszący się w nieistniejącym powietrzu. Niepewnie się do niego zbliżyłem i niemal od razu wyczułem, co to było. Basior zostawił w moim umyśle własne wspomnienie. Widocznie stwierdził, że pokazanie mi go będzie mimo wszystko prostsze niż kolejne próby ubrania tego w słowa.
Wykonałem kolejny, tym razem zdecydowany, krok i zagłębiłem się w wspomnienie zbolałego ojca.

<C.D.N.>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz