wtorek, 27 sierpnia 2019

Od Crane'a "Nowa nadzieja" cz. 2 (cd. Alexander)

Marzec 2024
Pierwszy raz od dawna opuściłem mury Białego Miasta. Kiedy tylko dotarł do mnie zapach lekkiego powietrza i szum liści wysokich drzew, sam zacząłem się sobie dziwić, że nie robiłem tego częściej. Tutaj atmosfera była znacznie przyjemniejsza; wilk nie czuł się tak oddzielony od świata. Wtedy jednak przypomniałem sobie, iż prawdopodobnie pozostawałem w Mieście ze względu na Edel. Kiedy mogłem, spędzałem czas tylko z nią. Przez myśl mi nawet nie przeszło, żeby ciągnąć ją taki kawał drogi do bramy, skoro z jej zdrowiem było coraz gorzej. 
Dziś jednak zostałem wysłany poza mury Białego Miasta na mocy werdyktu Hitama. Samiec Alfa kazał, także nie mogłem stawiać oporu. Pierwsza zasada: nie podpadać przywódcy stada. Oprócz mnie, na tę małą wyprawę szli także Riddick i Delmor. Naszym zadaniem było sprawdzenie, jak miewają się przebywające poza Białym Miastem smoki, zanim zmienią chwilowe miejsce pobytu. Wystarczyło, że wykonamy krótki obchód i porozmawiamy z opiekunami naszych przewoźników. 
Żaden z tych wilków nie miał obowiązku przesiadywać na miejscu stacjonowania smoków całe dnie; Janey (zanim została matką) bywała tam tylko raz na kilka dni; Faelan pewnie tak samo. Jednakże trzeci opiekun - Clayton, ani razu nie wrócił do Miasta. Siedział przy smokach dzień i noc, niczym stróż. Wiedziałem, że nie miało to na celu faktycznego pilnowania ich przed zagrożeniem. (Błagam, jak jeden wilk miałby obronić stado smoków?). Niewątpliwie basior chciał w ten sposób wykorzystać okazję, do przebywania z dala od miejskiego tłoku i zgiełku. Warunki panujące wewnątrz murów absolutnie mu nie przypadły do gustu.
Dotarłszy na miejsce, nasz patrol rozdzielił się. Ja zatoczyłem łuk dookoła polany, a następnie postanowiłem rozmówić się z Raurą. Ta wilczyca była tak naprawdę organizatorką ruchu, ale obecnie zastępowała Janey jako opiekunka smoków. Okazało się, że podjąłem dobrą decyzję, zaczepiając akurat ją. Wadera opowiedziała mi przy okazji o wilku, który wczoraj plątał się po okolicy.
- Chciałam nacieszyć się klimatem otwartej przestrzeni i zdrzemnąć się. Wtedy tamten wskoczył mi na ogon - zrelacjonowała, wywracając oczami.
- To był wróg, czy tylko jakiś przypadkowy osobnik? - spytałem, swoim starym zwyczajem. 
- Zbyt niezdarny jak na szpiega i zbyt płochliwy jak na zabójcę - odparła, wzruszając ramionami. - Dowiedziałam się, że ostatecznie dołączył do nas.
- Do watahy? - podniosłem uszy.
- A gdzie, do cyrku? Oczywiście, że do watahy - rzuciła z przekąsem Raura. - Coś ty taki rozkojarzony ostatnio, Crane? 
- Ja? Um... Wydaje ci się - odparłem i poszedłem dalej w swoją stronę. Postanowiłem znaleźć tego wilka, o ile jeszcze jest w pobliżu. Skoro mamy nowego członka stada, trzeba będzie dowiedzieć się o nim czegoś więcej. A potem wracam do Edel. Już za nią tęsknię.
Wtedy zauważyłem dwie wilcze sylwetki. Jedną z nich był Clayton. Drugiego osobnika jednak nie rozpoznałem. Za to z daleka poczułem, że pachniał zupełnie obco; nie jak mieszkaniec miasta, ani tym bardziej ktoś z nas. To na pewno ten nowy. 
- Jak się nazywasz? - spytał wilk, patrząc na Claytona. Podchodząc odrobinę bliżej dostrzegłem, że był to młody osobnik o czarno-białej sierści.
- Nie powiem ci. Skąd mogę wiedzieć, że nie jesteś szpiegiem? - mruknął ponuro stary opiekun smoków. 
- Em... - Basior zawahał się. Opuścił odrobinę uszy.
- Więc nie dowiesz się, jak mam na imię, dopóki ja nie dowiem się czegoś o tobie. 
Wtedy postanowiłem podejść do nich i sam zapoznać się z tym nowym wilkiem. Przy okazji zapamięta, że wyciągnąłem go z niezręcznej rozmowy z Claytonem.
- Cześć - uśmiechnąłem się przyjaźnie. - To ty jesteś nowym członkiem watahy, prawda? - spytałem. 
- Zgadza się - basior skinął głową.
- Musisz wybaczyć mojemu znajomemu - skinąłem na opiekuna smoków. - Dużo już przeżył, więc nauczył się, że trzeba być ostrożnym... Czasem aż za bardzo - dodałem szeptem, żeby Clayton nie usłyszał.
Odruchowo zwiększyłem dystans dzielący mnie od wspomnianego, starego wilka. Nie dość, że był nieśmiertelny, to widać po nim, że jest silniejszy od nas dwóch razem wziętych. Tyle wystarczyło, bym zachowywał większą ostrożność w jego obecności. 
- Jasne... - odparł młody samiec. 
- Ja nazywam się Crane. A ty? - Chciałem pokazać, że ja nie jestem tak zdystansowany jak Clayton. 
Chociaż co do ostrożności... może w tej kwestii byliśmy do siebie podobni. Z tą różnicą, że moje strategie mają większy sens. Wiedziałem, że sama znajomość imienia nie pozwoli nowemu wilkowi od razu poznać wszystkich słabości danego osobnika. 
- Alex - usłyszałem. - To cała wasza wataha? - spytał, przejeżdżając wzrokiem po okolicy. Zatrzymał go na Riddicku i Delmorze. Akurat wracali z obchodu i rozglądali się za mną. Dałem im znak, że dołączę do nich później, skoro nic się nie dzieje. 
- Reszta stada jest po drugiej stronie murów Białego Miasta - kontynuowałem rozmowę. 
Skinąłem w stronę, z której przyszedłem. Przez coraz gęściej rosnące drzewa, stąd nie było widać ani zabudowań, ani otaczających je wodospadów. 
- Yhym... Ciekawe - mruknął Alex. - Ja też będę mógł tam chwilowo zamieszkać?
- Prawdopodobnie - odparłem. - Tylko będę musiał zaprowadzić cię do Hitama - naszego samca Alfa, żeby załatwić wszelkie formalności. 
Kątem oka dostrzegłem, że Clayton już nie stał obok nas; wrócił do "pilnowania smoków". 

<Alexander?>

Uwagi: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz