wtorek, 27 sierpnia 2019

Od Edel "Czuję tylko zagubienie" cz. 9

Styczeń 2024
Drzwi zamknęły się za basiorem z cichym trzaskiem. Westchnęłam cicho i zerknęłam na swoje odbicie w niewielkim, nieco porysowanym lustrze. Jedna z rys przechodziła przez mój pysk, nadając mu jeszcze bardziej żałosny wygląd. Jasna sierść sterczała na wszystkie strony. Przejechałam po niej łapą i wzdrygnęłam się. Była szorstka i nieprzyjemna. 
Pod wpływem mojego dotyku włosy wypadły z cebulkami. Opadały, nieznacznie zmieniając kierunek lotu. Czasem ponownie unosiły ku górze. Ciągnąca się nieskończoność podróż ku ciemnobrązowej podłodze. 
Potrząsnęłam pyskiem i zgarnęłam z szafki sakiewkę z pieniędzmi. Miałam wychodzić, kiedy w mojej głowie stanął obraz Rediana. Kociak znowu gdzieś wędrował i nie miałam pojęcia, kiedy zamierzał wrócić. Westchnęłam głośno i uchyliłam drzwi w taki sposób, by mógł z łatwością wślizgnąć się do środka pod moją nieobecność. Na szczęście nie posiadałam w pokoju żadnych wartościowych rzeczy. 
W jadalnej części karczmy było zaskakująco mało gości. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu i zatrzymałam wzrok na jednym z największych stolików. Moją uwagę przyciągnęła potargana sierść o rudej barwie. Torance musiała wyczuć na sobie moje spojrzenie, bo odwróciła się jednym, szybkim ruchem. Od razu zmarszczyła brwi i szturchnęła siedzącego obok Asgrima. Odwróciłam wzrok gotowa umknąć w stronę wyjścia, jednak wadera nie zamierzała mi na to pozwolić. 
- Hej, Edel! 
Przymknęłam nieznacznie oczy, obracając ponownie pysk w jej stronę. Wilczyca machała przyzywająco łapą w moim kierunku.
- Cześć - mruknęłam, podchodząc do stolika. 
Odpowiedziało mi kilka głosów należących do pozostałych wilków, które przy nim siedziały. Jedynie Cess była zbyt zaoferowana czymś, co pokazywał jej Elvin i jedynie mruknęła coś, co nawet nie przypominało słowa. 
- Chciałabyś się może do nas przyłączyć? Elvin uczy nas jak grać w… Libanę – Tori wskazała na porozstawiane na stole karty. 
- Leevanę – poprawił ją karczmarz. Wilczyca jedynie machnęła łapą. 
Poruszyłam nerwowo ogonem. Crane już pewnie czekał na mnie na zewnątrz. Nie miałam czasu na dłuższą rozmowę, nie wspominając o nauce gry. 
- Nie, dzięki. Może kiedy indziej. 
Torance wymieniła spojrzenie z Asem. 
- Och, dawaj. Co ci szkodzi? – Do rozmowy włączyła się Lind. Posłałam jej spojrzenie spod przymrużonych powiek, na co wilczyca zmarszczyła brwi. 
- Mam już plany. 
- Idziesz gdzieś z Cranem – Bardziej stwierdził, niż powiedział Asgrim. 
- Jeśli tak, to co w związku z tym? – spytałam, mimowolnie zaciskając zęby. 
Tori wyciągnęła w moją stronę łapę. Prawdopodobnie chciała mnie uspokoić z pomocą magii. Uchyliłam się przed nią tak gwałtownie, że omal nie wpadłam na sąsiedni stolik. 
Moja przyjaciółka już otwierała pysk, żeby coś powiedzieć, jednak przerwałam jej głośnym warknięciem. Czułam na sobie zdezorientowane spojrzenia reszty grupy. Pewnie nie wiedzieli, jak powinni zareagować na tę nietypową sytuację. Nie rozumieli całego tego konfliktu.
Mimowolnie zerknęłam na Lind, a moje serce nieznacznie zabolało. Wilczyca była jedyną osobą, która była na tyle blisko Crane’a, że mogła wiedzieć o wszystkim. A nawet o wielu innych rzeczach. Zacisnęłam mocniej zęby. 
- Bawcie się dobrze – warknęłam cicho i na tyle szybko, na ile pozwalały mi łapy, ruszyłam w stronę wyjścia. 
Przed drzwiami faktycznie już czekał na mnie Crane. Momentalnie całe zdenerwowanie zaczęło zanikać. Nikt nie potrafił mnie tak uspokoić swoją obecnością jak basior. A przynajmniej, kiedy chodziło o nerwy tego rodzaju.
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać – zawahałam się, nie wiedząc czy powinnam podawać powód, dla którego tak długo mnie nie było. Zacisnęłam powieki gotowa się odezwać, jednak nieświadomy tego samiec mi przerwał. 
- Nie szkodzi. Sam przed chwilą przyszedłem. 
Otworzyłam oczy, by zobaczyć, że uśmiechał się do mnie ciepło. Pewnie wziął moje zachowanie za objaw wstydu i chciał mnie uspokoić. Kochany. 

<c.d.n.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz