poniedziałek, 1 czerwca 2020

Od Yngvi "Zazdrość" cz. 7 (cd. Eterna)

Wpatrywałam się w zgrabne i porażające szybkie ruchy jakiegoś basiora i młodej wilczycy o ładnym różowo-fioletowym futerku. Widziałam ją już kilkukrotnie, lecz ani razu z nią nie rozmawiałam. W nieznajomej było coś przerażającego, czego nie umiałam określić. Jedno było jednak pewne - samo spojrzenie srebrnych oczu waderki mroziło krew w żyłach. 
Jak przez mgłę przypomniałam sobie, że dzisiaj też już się spotkałyśmy. Nie zwróciłam wtedy szczególnej uwagi na jej postać, zbyt zajęta chęcią pomocy panu Kai'emu. Teraz, kiedy patrzyłam jak z zaangażowaniem atakuje innego wilka, myśli na jej temat wróciły. Wyglądała jakby naprawdę chciała coś zrobić swojemu przeciwnikowi. Może powinnam to komuś powiedzieć? Moje łapki zadrżały, jednak nie wychyliłam zza palmy. Nieznajoma upadła, a wilk nachylił się nad nią. Przekrzywiłam główkę, próbując dosłyszeć, o czym rozmawiali. Nie udało mi się.
Kiedy basior odszedł, zgrabnie wyminęłam pień i doskoczyłam do waderki. Chciałam z nią porozmawiać i pogodzić się. Życie było prostsze, kiedy miało się przyjaciół. Rodzice cały czas powtarzali to mnie i Yvarowi, a moje doświadczenie wielokrotnie przyznało im rację. Poza tym lubiłam być lubiana.
Stanęłam nad nią. Różowawa grzywka opadała na oczy w taki sposób, że nie byłam pewna, czy nie są zamknięte. Jej ciało lekko zmieniało swoją objętość w rytm oddechów.
- Hejka. Co robisz? Śpisz?
Wilczyca zerwała się z miejsca. Z rozbawieniem patrzyłam jak podskakuje. Myślałam, że za moment potknie się o własne łapy, jednak to nie nastąpiło. Trochę szkoda.
Po pokazie siły i agresji, moje obawy względem niej jeszcze bardziej wzrosły. Miałam jednak szczery zamiar je zignorować. Nie mogłam przecież obawiać się własnej (może) przyjaciółki!
Uniosłam łapkę i zrobiłam nią kółeczko w powietrzu.
- Halo, halo?
- Czego chcesz? - warknęła wilczyca.
Przekrzywiłam ponownie główkę. Czemu była taka zła?
- Poznać się. Jak masz na imię?
Nie odpowiedziała. Mierzyła mnie jedynie groźnym spojrzeniem srebrnych oczu. Skojarzyły mi się z gwiazdami, na co zwróciłam jej uwagę. Wilczyca zmrużyła je w wąskie szparki.
- Nie, nie. Kiedy je tak mrużysz, nie wyglądasz już ładnie. Poza tym spróbuj się wyspać. Masz straszne wory pod oczami - powiedziałam, uśmiechając się. - Może gdybyś się wysypiała, nie byłabyś zawsze tak ponura... - dodałam po chwili.
- Nie jestem ponura.
- Jesteś. Zawsze jak cię widzę, to się tak krzywisz.
Zrobiłam najbardziej ponurą minę, jaką tylko potrafiłam. Kąciki ust zabolały od nienaturalnego grymasu, ale nie zwróciłam na to uwagi. Jeszcze przez moment robiłam głupie miny, by w końcu roześmiać się.
- Nie krzywię się - zaprzeczyła wilczyca przez zaciśnięte zęby. To chyba ten widok sprawił, że zrezygnowałam z dalszych kłótni.
- Może i nie. - Wzruszyłam ramionami. - To jak masz na imię?
- Co cię to interesuje?
- Chcę się z tobą zaprzyjaźnić.
Starsza waderka parsknęła śmiechem, ale nie wyglądała na rozbawioną. Ten sposób śmiania przypominał mi ciocię Yuki. Na jej pyszczku widniał uśmiech, jednak - podobnie jak u nauczycielki polowań - w oczach czaiła się groźba. Zignorowałam ją tak samo, jak robiłam to na lekcjach.
- Mam dość. Idę stąd - burknęła i faktycznie od razu ruszyła w jakimś kierunku. Szła dziwnie chybotając się na boki. Może gdyby upadła i pomogłabym jej wstać, nie byłaby do mnie tak wrogo nastawiona?
- Nie idź, czekaj! - zawołałam, ale ona nie zatrzymała się. Musiałam za nią pobiec, co  nie okazało się takie proste; miała dłuższe łapy, więc musiałam ruszać swoimi znacznie szybciej niż ona. To było niesprawiedliwe. - Czemu mnie nie lubisz? - zapytałam, kiedy się z nią zrównałam.
Wilczyca nawet nie obróciła pyszczka w moją stronę.
- Jesteś ładna i chyba mądra. Dlaczego nie chcesz się ze mną przyjaźnić? - W mój głos wdarła się jakaś rozpaczliwa nuta. Było mi smutno, że mnie ignorowała. Lubiłam, kiedy wilki zwracały na mnie uwagę!
- Szukasz ładnych i mądrych koleżanek? - spytała, a do mnie wróciła nadzieja. Chociaż się odezwała! Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów. Znaczy... Tak jakby. Nie wiedziałam, co właściwie miało znaczyć to pytanie.
- No... Moje koleżanki są takie - powiedziałam niepewna, czy o to jej chodziło.
Nieznajoma ponownie parsknęła i wydłużyła krok, a ja wraz z nią. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie zostawiła! Chciałam się tylko z nią zaprzyjaźnić! Czemu to było tak trudne?
W końcu wilczyca przystanęła i zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem.
- Odczep się ode mnie - warknęła.
Przekrzywiłam łebek. Ona chyba naprawdę mnie nie lubiła. Przypomniało mi się, że osoby, które się nie lubią są swoimi wrogami. Nigdy nie chciałam ich mieć, ale wszystko wskazywało, że w jakiś dziwny sposób jednego zyskałam. Mimo wszystko wolałam zapytać. Nadal miałam nadzieję, że się myliłam.
- Czy jesteśmy wrogami?
- Tak. Największymi.
- Aha - Opuściłam uszy. - I nie chcesz się ze mną przyjaźnić?
- Nie.
Zrobiłam smutną minkę. Moje oczy zapiekły, ale zdołałam powstrzymać łzy. Nie rozumiałam tego. Tak bardzo się starałam, a ona i tak mnie nie lubiła! Dlaczego?
Odwróciłam się. Skoro i tak byłyśmy wrogami, dalsza rozmowa nie miała chyba sensu... Już miałam odejść, kiedy przyszło mi do głowy jedno bardzo ważne pytanie. Nie mogłam sobie pójść bez zadania go.
- A co właściwie robią wrogowie?
Musiałam wiedzieć, co właściwie mam robić. Unikać jej wzroku, ignorować ją i prychać, kiedy ją widzę? Potrzebowałam odpowiedzi!
- Nienawidzą się.
Otworzyłam szerzej oczy. Nienawiść była zła! Nie można było nikogo nienawidzić. To prowadziło do strasznych rzeczy, a ja nie chciałam, żeby kogokolwiek spotkało coś okropnego. Nawet ją.
- Nie chcę cię nienawidzić... Mogę cię nie lubić - zaproponowałam.
- Po prostu trzymaj się z daleka ode mnie! - krzyknęła już całkiem rozzłoszczona. Skuliłam się pod naporem jej spojrzenia. - I od Mortimera!
Teraz to ona mnie też zdenerwowała. Nie znałyśmy się, a ona mnie nie lubiła, bo tak. Zostałyśmy wrogami pomimo moich prób nawiązania przyjaźni. A teraz... A teraz kazała zostawić mi w spokoju Mortiego. Co ją to w ogóle obchodziło, że z nim rozmawiam? Wolał MNIE, a nie ją. I nic dziwnego. Nie była taka ładna, jak myślałam, a za to wredna. Bardzo wredna.
Otworzyłam pyszczek, jednak przerwał mi krzyk Kaiju:
- Vi! Co ty tam robisz? Zaraz zacznie się lekcja. Czekamy już tylko na ciebie.
Spojrzałam w stronę, z której nadszedł jego głos. Basiorek machał ponaglająco łapą, a obok niego stał Yvar. Kawałek dalej Morgan i Eunice rozmawiali cicho, co jakiś czas patrząc w moją stronę. Gdyby to była inna lekcja, zignorowałabym ich wołania, ale to były sztuki kreatywne! Musiałam biec, a tym samym natychmiast skończyć rozmowę ze starszą waderą.
- Ciebie mogę zostawić w spokoju, ale Mortiego nie. Zrobię to dopiero, kiedy sam mi to powie! - stwierdziłam wojowniczo i nie czekając na jej reakcję, pobiegłam do przyjaciół najszybciej jak potrafiłam.
Miałam wrażenie, że dopiero teraz naprawdę ją zirytowałam, ale już mnie to nie obchodziło. Była okropna i zasługiwała na to!
- Przepraszam za spóźnienie, proszę pana! - powiedziałam, siadając z rozmachem na piasku. - Co będziemy dzisiaj robić?
Pan Dernet skinął mi na powitanie głową.
- Jak już mówiłem, dzisiaj mam w planach konkurs na najładniejszy zamek z piasku. Niektórzy z was pewnie już kiedyś budowali - Spojrzał na mnie, Yvara, Eunice, Kaiju i Morgana. Byliśmy najstarsi w całej naszej grupie. - jednak chciałbym, żebyście nie budowali takiego samego. Wymyślcie nowe projekty. Wszyscy wykażcie się kreatywnością. Jakieś pytania?
Yvar podniósł łapkę. Nauczyciel ruchem łapy udzielił mu głosu.
- Proszę pana, a możemy pracować w grupach?
- Wolałbym, żeby każdy z was stworzył własny zamek - przyznał basior.
Mój brat ponuro skinął głową. Położyłam łapkę na jego barku (znowu urósł, więc było to znacznie trudniejsze, niż sądziłam!), próbując go pocieszyć. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się krzywo.
- Może innym razem, Yv - mruknęłam, chociaż w rzeczywistości odpowiedź nauczyciela trochę mnie ucieszyła. Nie lubiłam z nim pracować na sztukach kreatywnych. Basiorek wykazywał całkowity brak poczucia estetyki i zwykle jedynie mi przytakiwał, kiedy coś proponowałam. To było strasznie nudne!
- A co jest nagrodą? - wtrącił Gwidon.
W odpowiedzi pan Dernet podniósł coś z piasku. Podeszłam bliżej, żeby dostrzec śliczną, mieniącą się na wszystkie kolory tęczy, perłę. Wyglądała bajecznie i na dodatek wisiała w powietrzu! Z mojego pyszczka wyrwało się westchnięcie zachwytu. Nauczyciel odłożył ją na piasek i pochwycił z ziemi lewitujący kieł.
- Zwycięzca może wybrać sobie jeden z tych naszyjników.
- Ale tak na zawsze? - spytałam, patrząc w miejsce, gdzie zniknęła perła.
Basior skinął głową. Spojrzałam na swoich kolegów z grupy. Kilku z nich wyglądało na znacznie bardziej zmotywowanych niż wcześniej.
- Jeszcze jakieś pytania? Nie? To do dzieła.
Posłusznie zabraliśmy się do tego pracy. Biegałam jak poparzona, wyszukując najładniejszych muszelek, drobnych patyczków i kamyczków. Przy skraju dżungli udało mi się znaleźć pustego kokosa, z którego chciałam zrobić foremkę. Był tam też liść oraz trochę przygnieciony kwiatek o bladoróżowych płatkach. Jego kolor przypomniał mi sierść tamtej wilczycy. Przez chwilę chciałam go z tego powodu zostawić, ale to byłaby głupota. Kwiatek pomimo koloru był zbyt ładny, żeby tak po prostu udać, że go nie widziałam.
Poza tym znalazłam też dwa kawałki tego błyszczącego złotopomarańczowego kamyka. Miał jakąś swoją nazwę, ale zapomniałam jaką. Nie miało to jednak znaczenia - był śliczny i po prostu musiałam wykorzystać go w swoim zamku!
Kiedy znalazłam wszystko, co mogłoby się w jakiś sposób przydać, usiadłam na piasku. Obok mnie pracował Kaiju. Ściany zamku basiorka były sypkie i nieustannie opadały oraz się szczerbiły. Było mi go na tyle żal, że postanowiłam dać mu świetną radę. Szturchnęłam go w łapkę.
- Spróbuj użyć tego ciemnego piachu - Wskazałam go łapą. - Yvar nazywa go wilgotnym czy jakoś tak. Ściany z niego są cięższe i bardziej wytrzymałe.
- Dzięki - Kaiju uśmiechnął się. - Vi, o czym rozmawiałaś z Elanor?
Odwróciłam wzrok od swojego zamku i spojrzałam na niego zaskoczona.
- Z kim?
- Elanor - powtórzył samiec. - Tą fioletowo-różową wilczycą.
- Aha... A więc tak ma na imię... - mruknęłam pod nosem. Kaiju uniósł brwi. - A o niczym szczególnym. Tylko zostałyśmy wrogami.
- Co?
- Noo... Chciałam się z nią zaprzyjaźnić, ale teraz jest moim największy wrogiem - wyjaśniłam krótko. - Co powinnam robić oprócz nielubienia lub nienawidzenia jej?
Kaiju przekrzywił głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że jego łapka w którymś momencie zamarła w powietrzu tuż obok muszelki, którą wcześniej wklepywał w ścianę. 
- Nie wchodzić jej w drogę. Elanor jest strasznie dziwna.
- O, ona też o tym mówiła! - zawołałam radośnie. Kilka szczeniaków spojrzało w moją stronę z zainteresowaniem, ale szybko odwrócili głowy. Moje zadowolenie zniknęło w chwili, kiedy przypomniałam sobie o tym, co jeszcze kazała mi zrobić... - Mortiego też mam zostawić w spokoju...
- Mortiego?
Skinęłam głową i opuściłam uszy.
- Ale ona nie może mi zakazać rozmowy z nim, prawda? Morti może sam decydować o sobie! A ja lubię z nim rozmawiać!
Kaiju położył łapkę na moim grzbiecie i pogłaskał go. To było miłe uczucie. Lubiłam, kiedy Kaiju mnie dotykał. Był ładny, ale nie aż tak jak Morti.
- Masz rację - przyznał. - Lepiej zabierzmy się do pracy.
Skinęłam głową i zaczęłam tworzyć swoją budowlę. Jednak po mojej głowie ciągle chodziła Elanor i Morti. W którymś momencie usłyszałam głos starszego basiorka. Spojrzałam w tamtą stronę. Rozmawiał ze swoimi braćmi, a gdzieś zanim stał mój największy wróg. Parsknęłam śmiechem, widząc jak czai się, żeby z nim porozmawiać. Była ż a ł o s n a. 

<Eterna? Goń mnie, goń ;*>

Zdobyto: 160 czerwonych⎹ 101 pomarańczowych⎹ 73 zielonych⎹ 74 niebieskich⎹ 155 granatowych⎹ 158 fioletowych⎹ 22 różowych odłamków

>> Następna część >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz