sobota, 20 kwietnia 2019

Od Cess „Poszukiwania w trawie” cz.4 (cd. Kai)

Lipiec 2023 r.
- Pisanki? - powtórzyłam po basiorze i uważnie przyjrzałam się temu, co wyplułam.
- Kolorowe jajka to pisanki. Forma sztuki - mówił wolno, tak abym zrozumiała. Ja jednak z wykrzywionym na twarzy grymasie, stwierdziłam w duchu, że nie ma to sensu. Skoro pisanki, to dlaczego jaja pomalowane są na różne kolory. W końcu słowo to bardzo przypomina „pisać”, co chyba nie miało żadnego związku z tymi kolorowymi plamami.
- Brzmisz jak nauczyciel. - parsknęłam rozbawiona.
- Bo nim jestem. - wzruszył ramionami i spuścił wzrok na jajka. Zaczęłam przyglądać mu się uważniej. Faktycznie, wyglądał na kogoś wykształconego o nieograniczonej wiedzy. Wiedział o wiele więcej ode mnie, więc moje wcześniejsze stwierdzenie było słuszne, choć wcale nie zakładałam, że żart mi się uda.
- Och, to przepraszam. - stałam się poważniejsza i spuściłam swój wzrok. Dokładnie przyjrzałam się resztą skorupki i zawartości jajka na łapie. Smak tego też nie był czymś zachwycającym. Wzdrygnęłam się, a po moim ciele przeszły ciarki. - A co będziesz robić z tymi... pisankami? Zakopywać?
- Wysiadywać. - odrzekł, a ja zawiesiłam się. Wilk, który wysiadywał swoje jajka, a konkretnie pisanki. Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Byłam pewna, że Kai wiele razy miał brudne futro. Czasem mógł przecież zbyt mocno na nie usiąść… Uniosłam łeb, by lepiej się mu przyjrzeć.
Na niebie zaczęły pojawiać się iskry. Taniec małych, białych błyskawic był zarazem i piękny, i przerażający. Trwał on krótką chwilę. Nie byłam w stanie zrozumieć co właśnie się wydarzyło.
- Już. Po sprawie. Nie ma. - powiedział spokojnie basior, zostawiając mnie w szoku i idąc dalej. Ja nie zamierzałam się ruszyć, byłam oszołomiona.
- Co to było?! - wrzasnęłam piskliwie, nie orientując się co właśnie zrobił Kai i czy w ogóle był to on.
- Wysłałem je do dziury w przestrzeni.
- Co...? - już kompletnie zbita z tropu, miałam ochotę się poddać. Nie ważne, że nawet nie była to żadna walka.
- Jak jakieś znajdziesz, to mi powiedz. Też je tam wyślę. Musisz tylko liczyć, ile ich uzbierałaś, a na końcu je między siebie podzielimy. - dopiero po jego słowach zrozumiałam, że chodzi o jajka. Było to tak nielogiczne, że sama się dziwiłam. Po co wysyłać jajka w przestrzeń? Była to forma przechowania, czy może podstęp? Przed oczyma nadal widziałam ten pokaz światełek, co rozpraszało mnie. Pokręciłam kilka razy łbem dla optrzytomnienia.
- Nie umiem liczyć... - wymamrotałam, podążając za nim powoli.
- To ja będę liczyć. - odparł swobodnym tonem. Jakoś było mi wstyd, że nie umiałam tak wielu rzeczy.
Szliśmy przez gęstą trawę, która z czasem stawała się coraz niższa. Teraz mogłam przyjrzeć się całej sylwetce Kai’ego. Choć ma już swoje lata, to trzyma się bardzo dobrze. Uśmiechnęłam się pod nosem, a zarazem patrzyłam pod nogi, aby niczego nie zdeptać. Dotarliśmy do małego źródełka, biegnącego przez naszą drogę. Ucieszyłam się w duchu, że w końcu znalazłam wodę. Miałam już zamiar do niej podejść i napić się niej.
- Stój. - powiedział basior, nie był przekonany co do tej wody. Spojrzałam na niego błagalnie. Mała rzeczka płynęła spokojnie, a niebieskiego nalotu nigdzie widać nie było. Wszystko wyglądało tak, jak powinno być normalnie. - Nie powinnaś tego pić.
- Może tak, może nie. - odparłam, przewracając oczami. Podeszłam jednak do niej i za pomocą mocy, zrobiłam małe tornado. Chciałam dokładniej przyjrzeć się wodzie. Rzeczywiście pozyskiwała na niebiesko w niektórych miejscach. Wir spokojnie poruszał się po tafli, a ja zrezygnowana patrzyłam na niego smętnie. - No nic, szukajmy dalej jaj.
Ruszyliśmy wzdłuż źródła z nadzieją, na szybkie znalezienie pisanek. Zadanie to nie było trudne. Kolorowe jajka nie mogły ukryć się zbytnio w tej okolicy. Z uwagą przypatrywałam się każdej małej i kolorowej rzeczy, która mogła być potencjalnym jajkiem. Kwestią czasu było znalezienie przeze mnie kolejnej pisanki. Mała zdobycz różniła się od tych, które wcześniej znalazłam. Miała więcej wzorków i kolorów. Podejrzewałam, że nie znalazłabym dwóch takich samych. Graniczyło to z cudem.
- Mam kolejną! - zawołałam do wilka, szukając go w zasięgu wzroku. Basior podszedł do mnie, a ja szczęśliwa wskazałam łapą na znalezisko.
- Nic tu nie widzę… - basior zmrużył oczy, a ja przeniosłam szybko wzrok na miejsce, w którym chwilę wcześniej znalazłam jajo. Zdziwiłam się, widząc, że go tam nie ma. Rozejrzałam się dokładnie. W oddali widziałam tylko poruszającą się trawę oraz wyskakującą co jakiś czas głowę szczeniaka. Rozbawiony złodziej patrzył się na nas, uważając to za zabawę. Warknęłam cicho, wiedząc, że przeze mnie tracimy kolejną pisankę.
- Bez jaj… - burknęłam, nie widząc już małego wilka. Poczułam zrezygnowanie i ciężko westchnęłam. Kai pokręcił łbem.
- Ja znalazłem kolejne dwa. - spojrzał na mnie ostentacyjnie, a ja spaliłam się ze wstydu. Porażka.

<Kai?>

Wygrana: 9 jaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz