sobota, 31 sierpnia 2019

Białe Królestwo: "Nigdy nie wiesz, co się wydarzy" cz. 9

Koniec marca 2024 r.
Elvin nasunął mocniej kaptur na głowę, przechodząc obok swojej podobizny na plakatach z listami gończymi. Ten wieczór był wyjątkowo deszczowy, zatem miał dobry powód dla noszenia płaszcza. Wychodził w zasadzie tylko wtedy, aby móc się orzeźwić i nie ściągając niczyjej uwagi przemieścić do innej kryjówki. Jak zwykle patrzył pod nogi, z nadzieją, że nikt nie spojrzy na jego twarz, ani że rudy kosmyk wysunie mu się zza ucha.
Nagle usłyszał głośny chlupot kałuży za sobą i dźwięk rozbryzgującego się błota. Zaraz potem nastąpił drugi. Ktokolwiek to był, musiał mieć ciężkie obuwie. Zupełnie jak straż. Elvin nieznacznie przyspieszył kroku, modląc się o to, żeby żaden z nich nie miał zdolności wyczuwania aury. Zalatywało od niego najostrzejszą z nich – strachem. Kiedyś jego mistrz powiedział mu, że trudno taką przegapić.
Wtedy coś owinęło się wokół jego talii i szarpnęło nim do tyłu. Wylądował w błocie. Spróbował się obrócić, ale cokolwiek to było, owinęło go jeszcze ciaśniej i mocniej. Zaczynało mu się robić jaśniej przed oczami z lęku. Kiedy już myślał, że niewidzialne pęta go zostawiły, szarpnęło nim w górę. Niemal wrzasnął.
Dopiero wtedy zobaczył swoich napastników. Szóstka w pełni uzbrojonych strażników i generał Patrick. To właśnie on unosił go nad ziemią za pomocą czaru. Jego wzrok mroził krew w żyłach. Niektórzy mawiali, że dosłownie. Starał się nie patrzeć mu w oczy. Elvin fiknął nogą, ale nie napotkał żadnego gruntu. Był dobre kilka metrów nad ziemią. Patrick zacisnął dłoń niemal w pięść, a on poczuł jeszcze mocniejszy ścisk. Zacisnął zęby.
– Ładnie było tak się przed nami ukrywać, co? – warknął generał. Elvin przelotnie na niego spojrzał. W jego oczach błysnęła szczera nienawiść. Patrick się uśmiechnął i wykonał gest ręką w bok. Cisnął mężczyzną w ścianę budynku. Strażnicy wydali z siebie okrzyk zaskoczenia.
Elvin zaś zobaczył najpierw blask, a później ciemność. Dopiero leżąc w błocie zaczynał odzyskiwać widzenie. Nie czuł bólu, nie słyszał nic. Dyszał niespokojnie z nadzieją, że zaraz to wróci, ale tak się nie działo. Z każdą sekundą napierała na niego coraz większa desperacja. Wtedy zobaczył zbliżające się wojskowe buty Patricka. Podniósł twarz z błota. Nadal nie mógł uwolnić rąk, ani tym bardziej uciekać. Wtedy jego oko zalała jakaś ciecz. Czerwona. Dopiero po chwili do niego dotarło, że krwawi.
Patrick ukucnął tuż obok.
– Opłacało się? – dopytał. Elvin usłyszał to jakby przez szybę. Znowu spróbował na niego spojrzeć, ale było to zbyt trudne. Znowu robiło mu się jaśniej. Oparł czoło o warstwę błota. Powoli docierał do niego palący ból.
Patrick wydał z siebie jakiś dźwięk, ale Elvin nie był pewien jaki. Zbyt niewyraźny. Zaraz potem generał wstał i oddalił się o kilka kroków. Wydedukował, że wydawał rozkazy, ale mógł się tylko domyślać, jakie. Dla niego to był tylko niewyraźny szmer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz