sobota, 31 sierpnia 2019

Białe Królestwo: "Nigdy nie wiesz, co się wydarzy" cz. 11

Uwaga! To opowiadanie ze względu na przedstawioną w niej przemoc jest kierowane dla osób w wieku powyżej 16 lat.

Czerwiec 2024 r.
W celi rozległ się szczęk zamka. Dawno nie oliwione drzwi zaskrzypiały przeraźliwie. Elvin patrzył pustym wzrokiem przed siebie. Obserwował kamienne cegły ściany. Spędził w tym miejscu ostatnie kilka godzin. Nie mógł podnieść ręki, ani ruszyć nogą. Jego kończyny były przymocowane metalowymi blachami do podłokietników i nóg krzesła. Gdzieś krzątał się kat, ale Elvin już kompletnie stracił nim zainteresowanie.
– Dzień dobry.
Elvin ani drgnął.
– Dzień dobry – powtórzył mężczyzna.
Elvin wciąż milczał.
– Wciąż sądzisz, że możesz mnie ignorować? – zapytał doskonale mu znanym lodowatym tonem. Stanął centralnie przed nim. Elvin leniwie podniósł wzrok do jego twarzy. Nie widział jej wyraźnie. Już w pierwszych dniach pobytu w więzieniu odebrano mu okulary. Bez nich niewiele widział, a przynajmniej nie w ludzkiej formie. Wiedział jednak kto to na podstawie samego głosu.
– Dzień dobry, generale – powiedział cicho.
– Głośniej.
– Dzień dobry, generale...! – powtórzył, ale jego osłabiony z odwodnienia głos nie pozwolił mu na osiągnięcie większej głośności. Kat parsknął z rozbawieniem, nie przerywając czyszczenia swoich ulubionych zabawek.
– Bardzo dobrze – pochwalił go Patrick. Położył stalową dłoń na łysej głowie Elvina. Prócz chłodu metalu poczuł również ból. Miał w tamtym miejscu siniaki.
– Co ja mam z tobą zrobić? – powiedział jakby do siebie Patrick.
– Może wytrącanie rzepek? – zasugerował kat.
Patrick przykucnął tuż przy Elvinie. Teraz miał twarz na wysokości jego kolan.
– Co na to powiesz? – zapytał Patrick
– Nic.
– Na pewno nic?
– Nic... – powtórzył jeszcze ciszej.
Patrick położył stalową rękę na jego dłoni. Elvin cicho krzyknął z bólu. Patrick wgniótł ją jeszcze mocniej, a później powoli zaciskał w pięść. Po policzkach byłego karczmarza popłynęłyby łzy, gdyby tylko nie to odwodnienie. Czuł, jak połamane kości ulegają coraz mocniejszemu przesunięciu.
– O, tak ładnie mi mów... – powiedział cicho Patrick.
Elvin zaczął szlochać.
– Błagam, nie... Proszę...
– Jesteś pewien?
Patrick dość gwałtownie ścisnął jego dłoń. Po celi poniósł się świdrujący wrzask.
– Najwyraźniej jednak stać cię na więcej... Oszukałeś mnie – oświadczył z rozczarowaniem Patrick. Wstał.
– Jesteś pewien, że nie masz mi nic więcej do powiedzenia?
Pierś Elvina nierówno podnosiła się i opadała. Drżał. Patrick znowu chwycił za posiniaczone miejsce, tym razem na brodzie, i pociągnął w górę. Elvin czując piekący ból w karku, pisnął. Teraz patrzył w kierunku twarzy generała. Widział jej zarys przez brutalnie świecące z góry słońce.
– Patrz na mnie, jak do ciebie mówię.
– N-nie... nie mam nic... więcej... powiedziałem... wszystko... – wyjęczał. Patrick prychnął z poirytowaniem. Gwałtownie puścił jego głowę. Jego zdrętwiały kark zalał się kolejnymi falami bólu.
– Możesz mu wytrącić jedną rzepkę, a później każ odprowadzić do jego celi. Drugą się zajmiesz przy innej okazji. Jeśli powie coś ciekawego, masz mi natychmiast zameldować.
– Tak jest, panie generale – odpowiedział kat.
Patrick skierował się do wyjścia. Kiedy otwierał drzwi, katowi coś się przypomniało.
– A co z wodą? Może nam niedługo paść...
Elvin poczuł na sobie spojrzenie Patricka.
– Maksymalnie jeden kubek wody na godzinę.
Później do jego uszu dobiegł huk zamykanych drzwi. To tylko dodatkowo podrażniło jego migrenę, niosąc się bolesnym echem po ciążącej głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz