piątek, 21 czerwca 2019

Od Edel "Czuję tylko zagubienie" cz. 2 (cd. Crane)

Listopad 2023
W Zakonie otrzymałam odpowiednią edukację i choć nigdy nie byłam szkolnym prymusem, to nie uważałam się za osobę mało inteligentną. Jednak czasem nie mogłam uwierzyć, na jak głupie pomysły zdarzało mi się wpaść. Może nie było ich specjalnie wiele (lub przynajmniej tak wolałam myśleć), lecz zawsze czymś się wyróżniały. A już zwłaszcza te, które dotyczyły osoby Crane'a.
Basior był pierwszym wilkiem z tej watahy, którego tak naprawdę poznałam i choć czasem wydawał się nieco dziwaczny, to lubiłam go. Przyjemnie się z nim rozmawiało czy nawet milczało. Cieszyłam się z jego obecności tuż obok, jednak nie spodziewałam się, że ten kiedykolwiek odwzajemniłby moje uczucia. Chociażby w minimalnym stopniu. Nasza mała sprzeczka, kiedy to zaczęłam mu narzucać własną pomoc, jedynie mnie w tym upewniła. Byłam dla niego jedynie koleżanką, przypadkową towarzyszką podróży.
Wszystkie moje myśli posypały się w momencie, gdy ten przyszedł do mnie ze Smoczą Różą jako prezentem przeprosinowym. Sądziłam, że zacznie mnie unikać lub nie odniesie się do całej sytuacji, lecz on przyszedł. To... Naprawdę namieszało mi w głowie.
Wobec tego wszystkiego, nikogo nie powinien dziwić fakt, że z utęsknieniem wyczekiwałam kolejnego spotkania. Byłam ciekawa jego zachowania, reakcji, wszystkiego co go dotyczyło. Czy to było normalne? Nie wiedziałam.
W każdym razie, gdy to nie nadchodziło, pokusiłam się o wyjście na korytarz i grzeczne czekanie, aż uzbieram wystarczająco dużo odwagi, by zapukać do drzwi, za którymi znajdował się pokój samca.
Ten jednak musiał mi zepsuć moje piękne plany, oczywiście, że tak.
Odskoczyłam nerwowo w chwili, gdy klamka poruszyła się, a przez powiększającą się szparę dostrzegłam sylwetkę Crane'a. Starałam się wyglądać, jakbym jedynie przechodziła obok, co prawdopodobnie nie wyszło ani trochę przekonująco, bo basior zatrzymał się zszokowany, kiedy tylko mnie zauważył.
Minęła chwila, nim zdałam sobie sprawę, że chyba powinnam się odezwać. Odchrząknęłam szybko i zbierając całą moją pewność siebie, zdołałam się odezwać. Jakoś.
- Cóż... Cześć, Crane.

Błagam, nie pytaj, co tu robiłam. Błagam, nie pytaj, co tu robiłam - powtarzałam w myślach jak mantrę. 

- Cześć - odpowiedział, delikatnie się zająkując. Sytuacja wydawała się być dla niego równie niezręczna, co dla mnie - Masz jakąś sprawę do mnie?
Spuściłam wzrok na drewnianą podłogę i jak zaklęta wpatrywałam się w szczeliny między deskami. Przez głowę przeszło mi, czy ta zdołałaby mnie pochłonąć w chwili, gdy tylko zacznę mówić.
- Chciałam cię zobaczyć - powiedziałam, zaciskając oczy. Miałam jednocześnie nadzieję, że nie dosłyszał moich słów, a z drugiej strony nie żałowałam, że je wypowiedziałam. Pomimo tego nie chciałam go w tamtym momencie widzieć. Za bardzo obawiałam się jego reakcji na moje słowa.
- Tak po prostu?
Nerwowo przestąpiłam z prawych łap na lewe.
- Tak... po prostu...? - przytaknęłam, jednak pomimo moich usilnych prób, zabrzmiało to bardziej jak pytanie, niż potwierdzenie. Ponownie zaczęłam się kołysać na łapach, naiwnie licząc na to, że to zdoła mnie uspokoić.
Crane wciągnął głośno powietrze, a ja przygotowałam się na słowa potępienia lub zwyczajne wyśmianie. Fakt, takie zachowanie nie pasowało do basiora, lecz w tamtej chwili byłam zbyt zdenerwowana, by myśleć w pełni racjonalnie.
- To... to... - zaczął. Czekałam na zakończenie zdania, lecz to nie nadchodziło. 
Moje emocje wzmogły się kilkakrotnie. Podniosłam na niego wystraszone spojrzenie, jednak samiec niemal od razu odwrócił wzrok.
Nie chciał na mnie w ogóle patrzeć?
- Więc... Zobaczyłaś mnie.
Zaśmiałam się nerwowo, jednocześnie czując jak jeszcze bardziej zapadam się w sobie. Cały czas zadawałam sobie pytanie, dlaczego po prostu nie odpuściłam. Kwiaty ewidentnie nie były propozycją związku, a ja przeżywałam to aż za bardzo. Zdecydowanie jestem mało inteligentna, gdy do gry wchodzi miłość.
- Nie da się ukryć.
Zdawałam sobie sprawę, że ta krępująca sytuacja może trwać wieczność i już powoli układałam plan, jak w taktowny sposób uciec do własnego pokoju, na ulicę lub gdziekolwiek indziej, byle daleko od Crane'a. W momencie, kiedy chciałam się odezwać, ciszę przerwał głośny odgłos burczenia w brzuchu. Z tych całych nerwów całkiem zapomniałam o głodzie, który nękał mnie odkąd zamieszkaliśmy w Białym Mieście.
- Jesteś głodna?
Podniosłam wzrok na basiora i spojrzałam prosto na jego pysk. Drgało na nim kilka emocji, jednak żadna nie przeważała. Zdawał się być jednocześnie zmieszany, zdziwiony oraz przerażająco poważny. Byłam ciekawa, co też w tej chwili myślał, jednak nie pokusiłam się o skorzystanie z magii. To nie byłoby w porządku.
- Nie - skłamałam, czemu niemal od razu zaprzeczył kolejny dźwięk wydobywający się z mojego brzucha. Miałam jeszcze większą ochotę zapaść się pod ziemię.
Crane pokręcił głową i westchnął.
- Chodź do środka - powiedział, robiąc mi przejście.
- Ale... - zaczęłam, jednak szybko zgubiłam się w tym, co chciałam powiedzieć, by nie wyjść na jeszcze większą idiotkę. W końcu zdecydowałam się powiedzieć pierwsze, co przyszło mi do głowy - Nie miałeś dokądś iść? 
Przez otwarte na oścież drzwi mogłam zauważyć, jak samiec nachyla się nad niewielką szufladką i czegoś w niej szuka.
- Mam czas.
Ugryzłam się w wewnętrzną część polika i niepewnie weszłam do środka. Szybko rzuciłam okiem na sam pokój, jednak nie było w nim na co patrzeć. Wyglądał identycznie jak mój. Wróciłam spojrzeniem do gospodarza, który wyciągnął z szafki naszyjnik z dużą ilością jasnych kryształków. Wyglądał ślicznie, lecz ani trochę... męsko. Nie rozumiałam, czemu samiec go szukał, ani tym bardziej posiadał. No chyba, że w wolnym czasie lubił udawać wilczą księżniczkę.
- Możesz użyć tego naszyjnika, żeby wyczarować sobie jedzenie. Co chcesz i ile chcesz. Mam go od mojego drugiego opowiadania na blogu.
Zastrzygłam uszami, wyłapując między jego słowami nieznane słowo. Brzmiało ono jakoś obco i całkiem niezrozumiale. Wydawało się nie pasować do naszego języka, choć niewykluczone było, że odniosłam takie wrażenie ze względu na to, że nigdy wcześniej go nie słyszałam.
- Blogu? - powtórzyłam, marszcząc brwi.
- Nieważne. Po prostu załóż naszyjnik i pomyśl, co chciałabyś zjeść.
Chciałam jeszcze zapytać o to tajemnicze "blogu", lecz w ostatniej chwili się rozmyśliłam i wolałam skupić się naszyjniku, który nadal trzymał Crane.
- Jesteś pewien?
Wzruszył ramionami.
- Nic się z nim nie stanie, jak raz go użyjesz.
Niespecjalnie przekonana wpatrywałam się w magiczny przedmiot, który wilk do mnie podsunął. W końcu postanowiłam go wziąć. Nachyliłam się w stronę wilka, mimowolnie wstrzymując oddech, kiedy znalazłam się tak blisko niego. Nim się odsunęłam (niczym płochliwy królik, należy dodać), zdążyłam zauważyć, że zapach lasu, którym basior był wcześniej przesiąknięty, teraz już niemal zniknął. Odległość od domu robiła jednak swoje...
Szybkim ruchem założyłam naszyjnik i wyobraziłam sobie jakiekolwiek zwierzątko. Tak się stało, że pierwszym, jakie przyszło mi do głowy był zwykły zając, który zmaterializował się tuż przy moich łapach.
Wciągnęłam w nozdrza jego zapach i niemal poczułam, jak z pyska cieknie mi ślina. Nie jadłam od naprawdę dawna, a kusząco tłusty zając był tak blisko...
- Wystarczy ci?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Crane'a. Samiec patrzył z powątpiewaniem na truchło brązowawego zwierzątka.
Przytaknęłam i popchnęłam stworzenie nosem w stronę wilka.
- Zdecydowanie. Mało tego, myślę, że będę potrzebowała z nim twojej pomocy - powiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
Samiec odpowiedział równie niepewnym uśmiechem, na co mój żołądek zacisnął się i nie miało to nic wspólnego z chorobą czy też głodem. 
- Dobrze - Usiadł tuż przed nim i zachęcił mnie spojrzeniem, bym zaczęła jeść. - Nie krępuj się.
- Nie krępuję się - odparłam i by udowodnić swoje słowa, nachyliłam się nad zającem. Przyjemny zapach zaczął jeszcze bardziej drażnić moje nozdrza. Wzięłam nieco niepewny kęs mięsa i westchnęłam z rozkoszy. Był pyszny.
Starałam się jeść w miarę wolno, jednak chyba niespecjalnie mi to wychodziło, bo w pewnym momencie poczułam na sobie spojrzenie Crane'a. Uniosłam na niego wzrok i niemal od razu go odwróciłam. Było mi trochę wstyd za mój brak jakichkolwiek manier przy jedzeniu.

<C.D.N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz