środa, 1 maja 2019

Od Asgrima "Władca małej grudki ziemi to nadal władca" cz. 3

Lipiec 2023
Kolejne jajko znalazłem sam w drodze do miejsca, do którego prowadził mnie Redian. Tym razem było ono jasnoróżowe w żółte, białe i błękitne paski. Motyw był znacznie prostszy od większości, które już widziałem, ale wiedząc, że sam nie umiałbym zrobić tego lepiej, dalej byłem pod podziwem. Zresztą, prosty nie znaczy gorszy, prawda?
Szczęśliwie maleństwo nie było duże, więc na spokojnie zmieściło się do koszyczka, w którym powoli zaczynało brakować miejsca. Dzięki niech będą Ey... Komuś, że zawsze miałem jeszcze spodnie, bluzę i moje ludzkie dłonie. Oczywiście po zmianie w człowieka.
Redian zaprowadził mnie do drzewa, które miało tuż przy ziemi niewielką dziuplę. Bury kocur zapewnił mnie, że w środku jest znacznie więcej miejsca, niż na to wygląda. No i są tam jaja. Szybko jednak się okazało, że miejsce to nie było dla mnie zbytnio osiągalne. Kolorowe pisanki były zbyt daleko, by mógłbym je wyciągnąć z pomocą mojej wilczej łapy, a ludzka klinowała się w pewnym miejscu i jakbym się nie starał, nie miałem szans na wydobycie drobnych zgub.
- Redian, a może ty byś spróbował? - spytałem w którymś momencie, kiedy byłem już całkiem sfrustrowany moją niemocą.
Kocurek przerwał na chwilę zabawę źdźbłem trawy i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ja?
- Mógłbyś się tam wślizgnąć i poturlać jajka w moją stronę. Jesteś znacznie mniejszy ode mnie.
- Dobra. Daj mi moment. Muszę jeszcze coś zrobić - powiedział.
Redian wrócił spojrzeniem do źdźbła i przybrał myśliwską postawę. Następnie skoczył na niewinną roślinkę i zatopił w niej ząbki. Poszarpał się z nią przez kilka chwil, dopóki nie udało mu się jej odgryźć. Wydał z siebie wtedy radosne miauknięcie i posławszy ostatnie groźne spojrzenie na źdźbło, jak gdyby nigdy nic wszedł do dziury. Tak, jak się spodziewałem, nora była idealna dla młodego kota. 
Jednak co kocia umiejętność wślizgania się w drobne dziuple, to... No, zdecydowanie budząca podziw i niezaprzeczalnie kocia umiejętność.
Kilka chwil później z norki wypadło kilka jajek, a zaraz za nimi wyszedł Redian, uśmiechając się przy tym dumnie.
- Nieźle, co? - spytał.
- Bardzo. Jesteś niezastąpiony.
Potargałem kociaka po uszach, co ten skomentował prychnięciem. Szybko wyswobodził się spod mojej łapy i przystąpił do czyszczenia futerka. Nawet on dbał (w swój dziwaczny sposób) o higienę.
On i jego gatunek chyba zmywa w ten sposób zapach, no nie? My się brudzimy, a oni czyszczą, by móc polować... - pomyślałem, przyglądając się Redianowi spod zmarszczonych brwi.
Kiedy skończyłem pakować jajka do koszyka, kotek nadal się mył. Wobec tego postanowiłem odejść kawałek dalej na samodzielne poszukiwania. Uprzednio jednak rozkazałem mu pilnować dotychczas zebranych zdobyczy i zawołać mnie, kiedy tylko skończy pozbywać się piasku i mojego zapachu z łebka. Redian obiecał, że będzie grzeczny, ale akurat w tej sprawie niespecjalnie mu ufałem i wolałem trzymać się blisko miejsca, w którym go zostawiłem.
Samotnie nie miałem takiego szczęścia. Nie znalazłem nic oprócz roślin pozbawionych jakichkolwiek interesujących właściwości i zwyczajnych kamieni. Jedyną interesującą rzeczą, były konwaliopodobne kwiaty, które rozświetlały teren. To właśnie one były naszym słońcem w ostatnim czasie.
Nigdy wcześniej ich nie widziałem, więc siłą rzeczy nie miałem pojęcia o ich zastosowaniu. Oczywiście oprócz świecenia. Wiedząc, że mogę ich już więcej nie spotkać. zdecydowałem się kilka zebrać. Kto wie? Może okażą się przydatne.
Już chciałem złapać jedną z konwalii w pysk, gdy przyszło mi do głowy, że mogą być trujące. Czym prędzej zmieniłem formę na ludzką i z pomocą mojej niezastąpionej, czerwonej bluzy zerwałem kilka z nich.
Spodziewałem się, że w chwili oderwania ich od drzewa, przestaną świecić, jednak to nie nastąpiło. Błękitne światło ciągle padało od płatków konwaliopodobnych kwiatów.
Zerwawszy je przyjrzałem się jeszcze korze, do której były przyczepione rośliny. Przejechałem po niej swoimi ludzkimi palcami, żałując, że nie miałem nic, co mogłoby mi pomóc w odcięciu kilku jej kawałków. Czasem nawet kora była podobna, a ta akurat z pewnością miała magiczne właściwości. W końcu biło od niej ciepło, którego nie można było porównać do jakiegokolwiek innego drzewa.
Może ktoś mógłby mi pomóc w zdobyciu chociaż jednego kawałka?
Westchnąłem i postanowiłem wrócić do miejsca, w którym zostawiłem kociaka. W dłoniach trzymałem bluzę z moją nową zdobyczą.

<C.D.N>

Wygrana: 9 jaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz