środa, 1 maja 2019

Od Lind "Poszukiwań ciąg dalszy" cz. 10

Lipiec 2023
Po dwukrotnym przeszukaniu Polany Sopli zyskałam jeszcze dwa jajka. Stwierdziłam, że chyba mogę już iść dalej. Skierowałam się do miejsca stacjonowania watahy, aczkolwiek wybrałam najbardziej okrężną drogę z możliwych. Poszukując kolejnych podopiecznych Aratrisa, zaczęłam rozmyślać, nad znalezionym pośród lodowych szpikulców przedmiotem. Najpierw zadałam sobie pytanie, kto mógł odpowiadać, za tak precyzyjne oszlifowanie tego kamienia. W grę mogły wchodzić wszelkie rasy potrafiące korzystać z odpowiednich narzędzi, ale też stworzenia władające żywiołami takimi jak na przykład ziemia. Zastanowiłam się też, czy jakiś gargulec byłby w stanie panować zarówno nad lodem, jak i kryształem.
Przywołałam skrzydła z wiatru, po czym przeleciałam nad rzeką. Zajrzałam jeszcze pod kilka wyższych i niższych krzewów, by znaleźć następne jajko. Wielkość i kształt sugerowały, że wykluje się z niego jakiś gad. Pamiętając o powtarzającej się sytuacji, w której Ting ratował barwne zguby Aratrisa przed rozdeptaniem przez mnie, szłam dosyć powoli. Ostrożnie stawiałam łapy, obawiając się, że poczuję pod nimi gładką skorupkę. Tym razem jednak na mojej drodze nic takiego już nie leżało. Kolejne jajko znalazłam dopiero później, u wejścia do mysiej nory. 
Dotarłam z powrotem do miejsca, gdzie było najwięcej członków naszej watahy wraz ze smokami. Moje uszy wyłapały śpiew i to nie pierwszy lepszy. Rozpoznałam głos Tinga i Passera. Interesujące, jednak te wkurzające przyśpiewki mogą się raz do czegoś przydać. Kto wie, ile bym ich szukała, gdyby siedzieli cicho. Kiedy do nich przyszłam, nawet nie zauważyli mojej osoby. Byli zbyt zajęci "muzyką". Zawołałam donośnym głosem, żeby zwrócili na mnie uwagę. Pierwszy zamilkł smok. 
- Dzień dobry, Lind! Jak się miewasz? - spytał i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Obyś miała dobry powód, żeby nam przeszkadzać, Pierzasta - mruknął Ting, nie pozwalając mi odpowiedzieć. Nie krył swojego niezadowolenia. 
- Mogę mieć - odparłam sucho.
Otworzyłam torbę. Kątem oka dostrzegłam, że Passer wyciągnął szyję, by podejrzeć, co tam mam. Odgarnęłam ostrożnie znalezione jajka i wyjęłam ze skórzanego worka drogi kamień, który dziś znalazłam. Odmieniec przechylił głowę, nie mogąc dostrzec z daleka, co trzymam w łapach. Nadal siedział obok smoka, trzymając swoje banjo. 
- Ting, podejdź tutaj - mruknęłam. 
Strażnik Wichury odłożył swój instrument na bok i wykonał moje polecenie. Wyglądał na wyjątkowo niezainteresowanego sytuacją. Przynajmniej do o momentu zobaczenia, co przyniosłam. Wręczyłam mu wspomniany przedmiot. Odmieniec wziął go w łapy i bardzo, bardzo dokładnie obejrzał. Zajęło mu to prawie minutę. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Przypomina ci to coś? - spytałam.
- Tak - odparł. Nie ulegało wątpliwości, że jest pewien swoich słów. 
Zaczął szukać czegoś przy swoim pasie. Po chwili wyciągnął przed siebie łapę, by pokazać nam (a tak właściwie mi, lecz Passer siłą rzeczy też to zobaczył) szlifowany rubin. Zmrużyłam oczy. Te dwa drogie kamienie były prawie identyczne, jeśli chodzi o kształt. Tylko w kilku miejscach można było dostrzec subtelne różnice. 
- Też to widzisz, prawda? - usłyszałam od Odmieńca.
- Tak... Znaczy... Tak myślę... - odpowiedziałam. Nie miałam pewności, czy dobrze rozumiem o co mu chodziło. 
- Ten rubin... To on pozwalał mi otworzyć skrytkę, w której była Wichura - wyjaśnił Ting. - Pamiętasz, Pierzasta? 
Kiwnęłam głową. 
- Czy to znaczy, że... 
- Ten cyrkon też jest kluczem do pewnego zamka, ale znajdującego się gdzieś indziej! 
Otworzyłam pyszczek w zdumieniu. Kolejna poszlaka!
- Gdzie go znalazłaś, Pierzasta? - Odmieniec spojrzał na oba kamienie, jakby je znów porównywał. 
- Leżał pośród tych wielkich sopli, które znaleźliśmy wczoraj. Trafiłam dziś w tamto miejsce zupełnie przypadkiem. 
- Jeśli wolno mi się odezwać... - wtrącił Passer. - Wyjaśnilibyście mi, o czym mówicie, czy to wszystko sprawa poufna, przeznaczona tylko dla wtajemniczonych?
- Może innym razem ci to wytłumaczę - odpowiedziałam. - Na razie sami musimy dopasować elementy tej dziwnej układanki. 
- Układanka ma ponad pięćdziesiąt tysięcy kawałków - mruknął Ting. - My mamy na razie tylko dwa. Nic z nich nie ułożymy - westchnął smętnie. 

Wygrana: 4 jaja

Uwagi: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz