niedziela, 30 czerwca 2019

Od Cess "Zapisane przeznaczenie" cz. 1

Styczeń 2023 r. 
Było południe. Zawędrowałam tego dnia do biblioteki zupełnie przez przypadek. Nie wiedziałam w jakim celu tam się znalazłam. Zauważając znajomą sylwetkę, postanowiłam podejść. Karczmarz w skupieniu przeglądał książki... Tym razem w ludzkiej formie. Na szczęście już ją zapamiętałam, więc od razu go rozpoznałam. Wiele razy widziałam go w tej postaci.
- Cze-eść - zdobyłam się na niepewne przywitanie, lecz wydałam z siebie dziwny, piskliwy dźwięk. Nie zabrzmiało to ani trochę normalnie. Mężczyzna spojrzał na mnie i po chwili uśmiechnął się.
- Cześć.
Chrząknęłam cicho, by następnym razem powiedzieć już normalnie. Przeniosłam wzrok na trzymające przez niego książki i by uratować sytuację, zadałam głupie pytanie:
- Umiesz czytać?
- Tak w sumie to... - zaśmiał się lekko, patrząc na mnie z góry. - To jestem uczonym.
- No tak, idiotyczne pytanie... - mruknęłam, nadal patrząc na książki. Zmrużyłam oczy i starałam się dopatrzeć symbole znajdujące się na jednej z nich. Kompletnie niezrozumiałe dla mnie. - O czym są te książki? - chcąc podtrzymać rozmowę, zadałam kolejne pytanie. Samiec westchnął ciężko, wziął je do rąk i pobieżnie przejrzał.
- Dwie są o nabywaniu nowych mocy, jedna o elfach, dwie pozostałe to fikcja na temat pradawnych smoków… 
- Wow - otworzyłam szerzej oczy, spoglądając już na niego samego. Dosłownie chwilkę mu się uważnie przyglądałam, co zdążył zauważyć. Pokręciłam lekko głową. - Dasz radę je wszystkie przeczytać?
- Nie sądzę, aby to był większy problem - powiedział, po czym włożył książki do skórzanego plecaka. Następnie założył go znowu na plecy, po czym zmienił się w wilka. Przemiana przyszła mu płynnie. Nadal zadzierałam łeb ku górze, ze względu na to, że był on po prostu wyższy ode mnie. 
- Zależy dla kogo - powiedziałam już bardziej do siebie, niż do wilka. Wahałam się przed zadaniem jednego z wielu pytań, które chciałam skierować w jego stronę. - Gdzie idziesz? - nie było jednak to jedno z nich, chciałam zobaczyć, czy nie zajmę mu potrzebnego czasu. 
- Do czytelni... Może jeszcze po drodze zahaczę o jakiś dział, który mnie zainteresuje. 
- A no tak, w czytelni czyta się książki... - rozejrzałam się niepewnie. - Skoro ja tu jakoś jestem, a jesteś też tutaj ty - zaczęłam kompletnie bez sensu. Wymamrotałam to szybko i popatrzyłam na niego. - To czy chciałbyś mi pomóc z czytaniem... Znaczy, bo ja nie umiem czytać i się zastanawiałam, skoro ty umiesz... - zdobyłam się na lekki uśmiech, mając nadzieję że karczmarz mnie zrozumiał.
- Czemu nie - uśmiechnął się nieco nieśmiało. Zaskoczona, że się zgodził wyszczerzyłam się trochę szerzej. 
- Dziękuję... - chciałam dokończyć, lecz zorientowałam się, że nie do końca pamiętam jego imię. Speszyłam się i dodałam szybkie, pojedyncze „dziękuję”. Nie wiedziałam, jak mogłam przeoczyć tak ważną kwestie jak jego imię. Postanowiłam zapytać się o nie przy najbliższej okazji. 
- Zatem chodźmy - stwierdził, ruszając wzdłuż półki. Musiał dobrze znać to miejsce, choć wydawało się być istnym labiryntem. Poszłam za nim, czując się jak jego cień. Ciekawiło mnie, jak tak szybko znalazł dobrą drogę. Łatwo można było się tam zgubić.
Po chwili dotarliśmy do dość cichego zakątka z kilkoma fotelami i świecami, które powodowały, że było tam tak jasno, jak w dzień.
- Nie wolno stąd wynosić książek - powiedział kompletnie bez kontekstu. Ponownie zmienił się w człowieka i usiadł na jednym z foteli. Westchnął z ulgą. Wyglądał na zmęczonego, jakby miał zamiar zasnąć. 
- Rozumiem... - przysiadłam obok niego na podłodze i przekręciłam głowę w prawą stronę. - Jesteś zmęczony? Nie musisz mi pomagać, jeśli nie chcesz… - uniosłam jedną brew. Nie chciałam go zmuszać do tego. 
- Nie, w porządku - stwierdził, odrywając się powoli od oparcia fotelu i nachylając się nad stolikiem. Obok leżały jakieś kartki papieru i wieczne pióra. Wziął sobie po jednym.
- Byłaś tu już kiedyś? 
- Tak się składa, że nie - odparłam, przyglądając się jego ruchom. - Znaczy w bibliotece raz, ale wyszłam po jakimś czasie.
- Te kartki i pióra są dla studentów, aby mogli robić notatki w trakcie czytania... - wyjaśnił cicho, zaczynając coś kreślić na papierze. Bez słowa, w skupieniu oglądałam co robił. Starałam się pochłonąć jak najwięcej informacji. Choć nie poświęciłam temu całej swojej uwagi. Jakaś część była skierowana w stronę mężczyzny, z niewiadomych i niezrozumiałych dla mnie powodów. Przysunął do niej papier i wskazał na literkę. Miał bardzo ładne pismo. Było delikatne i przejrzyste. Przyjemne dla oka. 
- To jest litera "a". Jakie słowa zaczynają się na literę "a"? - wpatrywałam się w narysowaną przez niego literę. Musiałam się chwilę zastanowić, nim wpadłam na dobre słowa. 
- Arbuz, Asgrim, Alfa - odparłam, wykrzywiając się lekko. Szybko zanotował każde z tych słów i podkreślił symbole, które znajdowały się na początku każdego z nich.
- Jaka jest druga literka w słowie "arbuz"? - wskazał stalówką literkę "r". Zamrugałam kilka razy, widząc ją. Powtórzyłam kilka razy pod nosem słowo „Arbuz”, starając się wyłapać brzmienie literki.
- „rb”... „rp”... „r”? - zapytałam lekko zmieszana.
- "R". Pojedynczo czytane jako "er"... Ale literowanie jest trochę trudniejsze. W wyrazach czytasz to jako po prostu "r" - mówił. Ilekroć wymawiał pojedynczą literkę, śmiesznie ją przedłużał. Zaśmiałam się cicho. Powtórzyłam po nim, chcąc tak samo przedłużyć literki jak on. 
- Rrrrrr.... Rrrrrr - skrzywiłam się ponownie. - Język tak śmiesznie lata, jak się to mówi.
- Dokładnie. Szybciej zapamiętasz... - zerknął znowu na kartkę, zanotował małą i wielką literę "r" - czy umiesz mi pokazać, w którym z poprzednio już napisanych słów pojawia się też litera "r"?
- Asgrim - odrzekłam, znajdując w imieniu znajomego literkę r. Uśmiechnęłam się triumfalnie do basiora.
- W którym miejscu? - dopytał, czekając aż mu ją pokażę. Wzięłam delikatnie pióro w zęby, nie mając czym innym mu ją pokazać. Wskazałam nim znalezioną w słowie literkę. 
- Tutaj - powiedziałam, odkładając pióro na stolik.
- Dobrze - uśmiechnął się, na co mimowolnie odpowiedziałam tym samym. - Jakie znasz słowa na literę "r"?
- Rano... Rekin, ryba… - powiedziałam nieprzekonana. Również je zanotował, wzrokiem znów wrócił do wcześniejszych wyrazów.
- Wiesz dlaczego napisałem Asgrim za pomocą dużej literki A?
- Nie za bardzo… 
- To jest imię. Mamy duże i małe literki... Dużymi rozpoczynamy wszystkie imiona, nazwiska, ważne tytuły, nazwy miejsc… - cały czas wskazywał na imię Asa. Duża litera była zaszczytem...
- A jak zapisać moje imię? - spojrzałam na niego, starając sobie wyobrazić, jak mogłoby ono wyglądać. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Byłam Cess i tyle. Nikt mnie nie zapisywał, nie pytał jak się je pisze. Zresztą sama nie miałam pojęcia. 
- Głupio pytać, ale... na początku chyba mi się nie przedstawiłaś - uśmiechnął się dość kwaśno... ale nie wydawał zły. 
- Emmm... tak no... wybacz - uśmiechnęłam się nieśmiało, mrużąc lekko oczy - Nazywam się Cess. - o mało co nie powiedziałabym „Kas Ceres II”. To wszystko przez tą burzę rudych włosów... - Mi samej jeszcze głupiej zapytać, bo ja twojego imienia też nie znam... - dodałam po chwili cicho. To była moja okazja, by pójść mały krok dalej. 
- Elvin. - powiedział, a serce zabiło mi mocniej. Powtórzyłam je w myślach wiele razy. - Sądziłem, że mamy niewyrównane szanse, bo większość jednak wie jak się nazywam... a jednak - uśmiechnął się pod nosem.
W międzyczasie coś pisał. Sama się uśmiechnęłam. Dobrze było znać jego imię. Choć było mi trochę wstyd, że pewnie jako jedyna go nie znałam. 
- Ładne imię - przyznałam, patrząc na kreślone przez niego znaczki. 


<c.d.n.>

Uwagi: Cess nie umie w ogóle liczyć, a jednak jest w stanie podać przybliżoną ilość minut - tylko dla mnie jest to trochę mało logiczne? Raz piszesz cudzysłów, innym razem je pomijasz. Literówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz