niedziela, 30 czerwca 2019

Od Joela "Ujarzmić maluchy" cz. 3

Luty 2024 r.
Po zdjęciu miary znowu wylądowaliśmy na zewnątrz. Mieliśmy odebrać gotowy zestaw po południu... Wciąż pozostawało mnóstwo czasu. Popatrzyłem na moich synów.
- I co teraz?
Wzruszyli ramionami. Czekali, aż ja coś wymyślę, lecz nadal nie miałem ani jednego pomysłu. Popatrzyłem w niebo, jakby w nadziei, że pomysł nagle z niego spadnie. Tak się niestety nie stało.
- Dajcie mi pomyśleć - powiedziałem dość cicho. Chłopcy grzecznie czekali. To znaczy... do pewnego momentu. Exan wciąż był grzeczny, ale za to Theo położył łapki na grzbiecie Mortiego, przez co ten spróbował go ugryźć. Oczywiście dla zabawy. Zaraz potem zaczęli się rzucać po ziemi, starając się nawzajem atakować. Na ten widok westchnąłem.
- Naprawdę nie możecie choć przez chwilę czekać spokojnie?
Chyba nawet mnie nie usłyszeli. Przeniosłem wzrok na Exana, który wciąż się we mnie wpatrywał.
- A ty? Masz jakiś pomysł? - zapytałem.
- Zostawmy ich tutaj.
Wywróciłem oczami.
- Nie o taki pomysł mi chodziło.
- To nie wiem - Wzruszył ramionami.
- W takim razie moim jedynym pomysłem jest krążenie w kółko, póki nie wpadniemy na jakiś pomysł.
Exan jęknął niezadowolony. Dopiero to zwróciło uwagę Mortiego i Theo.
- Co jest? - zapytał drugi z nich. Był cały umorusany od mieszanki błota, śniegu oraz bliżej nieokreślonego pyłu. Morti nie wyglądał ani trochę lepiej.
- Idziemy, brudasy - powiedziałem, powoli kierując się przed siebie.
- Gdzie? - dopytał Morti, podrywając się z ziemi.
- Jeszcze nie wiem. Porobić coś fajnego - oznajmiłem, bacznie rozglądając się na boki. Nadal miałem na oku swoją małą-dużą gromadkę. Nie chciałbym ich zgubić w tłumie.
- Mam nadzieję, że będzie fajnie, a nie tak jak zwykle... - mruknął Exan.
- Słyszałem!
Westchnął zrezygnowany, drepcząc tuż za mną. Wtedy coś przykuło moją uwagę. Zwolniłem, żeby móc przeczytać to na spokojnie, aż w końcu całkiem przystanąłem. Morti i Theo na początku się zagapili i poszli trochę dalej, niż ja, ale zaraz potem zawrócili. Patrzyli w tym samym kierunku co ja, ale nie umieli czytać, więc nie mieli bladego pojęcia o co chodzi.
- Teatr - wyjaśniłem krótko - Chcielibyście iść na swoje pierwsze w życiu przedstawienie? 
- Tak! - krzyknęli praktycznie jednocześnie.
- Cieszy mnie ta zgodność... - uśmiechnąłem się lekko - Wygląda na to, że zaraz grają przedstawienie dla dzieci o nazwie "Księżniczka i smok". Strasznie dużo tu maluchów, nie uważacie? Takich jak wy.
Nie odpowiedzieli. Po ich pyszczkach zauważyłem, że byli chyba trochę obrażeni z powodu tego, jak ich nazwałem, ale i tak zwyciężało zainteresowanie potencjalną wizytą na spektaklu.
- Zatem chodźmy kupić bilety...
Poszli przodem, jednak nie biegli. Podążyłem za nimi, zajmując miejsce w kolejce. Była dość długa...
- Trochę to nam zajmie, ale sądzę, że będzie warto - oświadczyłem.
- Wypasiony ten teatr! - krzyknął Morti, patrząc na zdobienia na suficie.
- Właśnie! - dorzucił Theo, również kierując pyszczek w górę. Exan zrobił to powoli, bez większego zainteresowania. Uśmiechnąłem się, widząc ich radość. Wszyscy jednak merdali ogonami.
- Uwaga, kolejka się przesunęła - poinformowałem ich, robiąc krok naprzód. Szybko mnie dogonili. Dalej dyskutowali na temat tego, jakie może to być przedstawienie, a Exan tylko się temu przysłuchiwał, dość nieobecnym wzrokiem obserwując inne dzieci.

Kiedy dopchnęliśmy się w końcu do kasy biletowej, wykupiliśmy chyba jedno z ostatnich miejsc. Zadowolony z siebie spojrzałem na synów. Nie mogli się doczekać. Prosili, abym kupił coś do jedzenia, a wyjaśnienie im, że na przedstawieniach nie można, było dość dużym wyzwaniem. Nim poszliśmy na salę, skierowałem ich do łazienki, aby mogli się choć trochę opłukać. Nie mogli narobić nam wstydu i ubrudzić czegoś... Na szczęście byliśmy jeszcze dość sporo przed czasem. Musiałem wcześniej pomylić się w kalkulacjach.
Gdy weszliśmy do środka okazało się, że przypadło nam miejsce dalej sceny, niż bliżej, a żeby mógł coś zobaczyć musiałem usadzić Theo - najmniejszego z tej trójki - na głowie, a Exana na grzbiecie. Morti był dość duży, aby oglądać przedstawienie stojąc na ławeczce i widzieć dobrze co się dzieje. Sala była (tak jak przewidywałem) dość spora i zdobiona nie tylko na suficie, ale i również na balkonach, kolumnach... Nawet kurtyna była wyszywana złotymi nićmi w jakieś kwiatki. Przeanalizowanie każdego z elementów wymyślnych dekoracji oraz instrumentów, które zostaną wykorzystane jako podkład muzyczny zajęło mi dość sporo czasu. Na szczęście chłopcy siedzieli dość spokojnie i dalej dyskutowali między sobą szeptem. Kłócili się o to, czy w przedstawieniu pojawi się rycerz i wszystkich zabije, czy nie...
Niedługo potem spektakl się rozpoczął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz